Monty Python w pełnym metrażu

W „Czego dusza zapragnie” główny bohater może mieć wszystko. Dosłownie wszystko, czego tylko zapragnie. Wystarczy, że skinie ręką. Może wskrzeszać zmarłych, zmienić swój wygląd, pozwolić psu mówić ludzkim głosem. Tylko jak ma wyrazić swoje życzenie, żeby ono się spełniło…? W tym właśnie upatrzyła swoją szansę na poznanie Ziemian Międzygalaktyczna Rada Istot Wyższych, wybierając losowo jednego przedstawiciela gatunku i oddając w jego ręce międzygalaktyczne moce. A skład Międzygalaktycznej Rady Istot Wyższych budzi szacunek. John Cleese, Terry Gilliam, Terry Jones, Michael Palin, Eric Idle zadbają o to, żeby wybranemu mieszkańcowi Ziemi nie było ławo korzystać z nowo nabytych mocy.

Legendarna grupa komików, która od momentu powstania w 1969 roku zmieniła zarówno kino, jak i telewizję w „Czego dusza zapragnie” obdarzyła głosami pozaziemskie istoty, których wygląd zaprojektowali scenograf Jim Acheson i jego współpracownicy. „Jim był fenomenalny”, podkreśla reżyser Terry Jones. „Wraz ze swoją ekipą powołał te postaci do życia! Janet mówi głosem Michaela Palina, z kolei obcy grany przez Johna Cleese'a zachowuje się jak surowy szef, który nie ma zamiaru nikomu oddać władzy. A ja to Kylie. Nie mam pojęcia, do czego Kylie’a porównać”, wyjaśnia z uśmiechem Jones. „Jest także Maureen, mały i żwawy obcy, który ciągle spada z krzesła. To był Terry Gilliam. Eric Idle podłożył natomiast głos pod niejakiego Salubrious Gata. Nie pisałem tych postaci pod Pythonów, ale gdy przyszło co do czego, okazało się, że idealnie do nich pasują!”, mówi ze śmiechem Jones. „John to przywódca, Mike jest tym miłym, Maureen to czysta groteska, a Kylie to naukowiec. Myślę, że widzom to się spodoba”.

 

Jim Acheson, który zajmował się nie tylko scenografią, ale także kostiumami, przypisuje większość zasług artyście konceptualnemu Paulowi Catlingowi. „To znakomity ilustrator, bez jego talentu nigdy byśmy nie stworzyli tak unikatowych postaci obcych”. „Do ostatecznego wyglądu tych istot doszliśmy po wielu długich rozmowach, ale to Paul je narysował, dzięki niemu nabrały już wtedy niemalże fizycznego wymiaru”, kontynuuje scenograf „Czego dusza zapragnie”. „Obcy pojawiają się w znacznej części filmowych ujęć i są dosyć wrednymi istotami, musieli więc odpowiednio wyglądać”. Acheson i Catling pragnęli z początku dostosować każdego z obcych do odpowiadającego mu Pythona, ale szybko z tego pomysłu zrezygnowali. „Nie chcieliśmy, żeby widzowie zastanawiali się, czy to John Cleese w gumowym kombinezonie albo Terry Gilliam w przebraniu. Uznaliśmy, że musimy poeksperymentować, aby odseparować obcych od wizerunku ludzi podkładających pod nich głosy”.

 

W najwredniejszego i jednocześnie najmniejszego obcego wciela się Gilliam. Z kolei szef całej grupy, któremu głosu użycza Cleese, jest największy ze wszystkich. „Ci obcy to ogromne brzydale i złośliwcy, chcieliśmy pokazać to na ekranie. I każdy z nich pochodzi z innej galaktyki, musieli się więc w jakiś sposób od siebie odróżniać”, kontynuuje scenograf.

 

CZEGO DUSZA ZAPRAGNIE w kinie 14 sierpnia


Komentarze
 
Polityka Prywatności