R.I.P.D. Agenci z zaświatów

Sama koncepcja jest bardzo przyjemna. Tak samo przyjemne jest jej wykonanie, chociaż trudno jest pozbyć się wrażenia, że coś podobnego już widzieliśmy. Tylko w tamtym filmie, zamiast zmarłych mieliśmy kosmitów.

2.jpg

Naprawdę trudno jest nie zauważyć wspólnych motywów z „Facetami w czerni”. Zwłaszcza w wyglądzie umarlaków, których szukają nasi bohaterowie. Znalazłam wspólny mianownik w postaci scenografa Aleca Hammonda, który w sequelu „Facetów” sprawował funkcję dyrektora artystycznego. Scenografia jest podobna, efekty specjalne bardzo podobne. Ale to nie znaczy, że na „Agentach z zaświatów” nie można dobrze się bawić. Film ma swoje ewidentne uroki.

3.jpg

Nick jest gliniarzem, który niestety skręcił w złym kierunku i zabrał coś, co zupełnie do niego nie należało. Chce naprawić swoje błędy, co niestety sprawia, że zostaje zabity. Prosto z miejsca śmierci trafia do pośmiertnego policyjnego departamentu, gdzie byli gliniarze łapią umarłych, którzy nie chcą przenieść się na inny wymiar egzystencji. Nowy partner, nowe sprawy i nowi podejrzani absorbują jego czas. Ale przeszłość też upomina się o swoje.

Oprócz doskonałego wykonania i dopracowania każdego szczegółu, ten film ma przyjemne smaczki, wynikające z dobrego scenariusza. W śledzeniu umarłych bardzo przydatne okazuje się jedzenie azjatyckie, którego truposze najwyraźniej nie lubią. „Może to kminek” kwituje w pewnym momencie Roy. Bardzo przyjemne jest zderzenie współczesnego gliniarza ze stróżem prawa z czasów wojny secesyjnej. Bridges jest może trochę przerysowany, ale dobry jak zawsze. Jego Roy mówi bez przerwy, gra na małej harmonii, jest irytująco przekonany o swojej wielkości. Zrównoważa go postać Nicka, spokojnego, rzeczowego gliniarza. Ryan Reynolds jest lepszy z filmu na film. Nieustająco miłym doświadczeniem jest też filmowe spotkanie z Mary – Louise Parker, tutaj wyjątkowo uroczą przedstawicielką policyjnych władz.

4.jpg

Ogromnym plusem jest doskonałe zintegrowanie „normalnych” zdjęć i efektów specjalnych. Fantastyczna jest charakteryzacja. Wszystko jest wartkie, ciekawe, szybkie. Może nie jest to film szczególnie komediowy (w przeciwieństwie do „Facetów w czerni”), ale brak śmiechu zrekompensuje doskonale przeprowadzona akcja i przyjemne wizualne wybuchowe zakończenie. Doskonały film na pożegnanie lata, chociaż tradycyjnie polecam raczej 2D. Będzie sequel?

Marta Czabała

 
Polityka Prywatności