Odgrzebane w filmowych zapasach...

Terminator

Klasyka kina i drugi film Jamesa Camerona. Młody Arnold Schwarzenegger, piękna Linda Hamilton i historia która dała początek opowieści ciągnącej się bez przerwy od 25 lat. I jeszcze bez wątpienia nie zakończonej. Konieczność dla każdego szanującego się kinomana i wielbiciela gatunku.
 

„Poznałem Jamesa Camerona wiele lat temu, kiedy jeszcze kręcił niskobudżetowe i ambitne filmy” tak przy okazji Titanica zapowiadał reżysera żartem Arnold Schwarzenegger. Przy okazji pisania o Terminatorze krytycy unikają słowa ambitny, na tamte czasy był też bez wątpienia film o wysokim budżecie. Nikt jednak nie kwestionuje tego, iż to właśnie ten pierwszy Terminator nadał nowy kształt gatunkowi science – fiction, ustanowił poprzeczkę nieosiągalną przez filmy lat 80tych i zapoczątkował filmowy kult wielbicieli, niemalże na równi z tym z Gwiezdnych Wojen. Dla nich Schwarzenegger może być sobie gubernatorem, jego prawdziwe miejsce jest jednak na wojnie robotów i ludzi.

Treści pierwszej części streszczać wielce nie zamierzam. Wszyscy przecież wiedzą, że z przyszłości przybywa Kyle Reese, wysłany aby chronić przed atakiem cyborga (ach Sarę Connor. To ona ma zostać matką człowieka, który wiele lat później przyczyni się do uzyskania przewagi nad robotami w wielkiej wojnie. Sara niespecjalnie przejmuje się opowieściami o przeznaczeniu, kilka zamachów na jej życie przekona ją jednak, że ten dziwny człowiek opowiadający o podróży z przyszłości może mieć jednak rację.

Rok 1984 nie pozwalał na wyrafinowane efekty specjalne, jednak Cameron (z wykształcenia fizyk) stworzył film tak, że jeszcze dzisiaj ogląda się go z zapartym tchem. Mimo iż nie ma tutaj niemalże żadnych wybuchów czy eksplozji, nie ma komputerowych gagów czy grafik. Jest za to rewelacyjny scenariusz, świetne aktorstwo – razem tworzące historię pełną cudownych filmowych wątków, historię wciągającą, pochłaniającą widza bez reszty. O początkach wielkich filmowych wydarzeń źle mówić nie należy. O tym początku – choćby nawet się starać – po prostu się nie da.

Marta Czabała

 

>>>powrót


 
Polityka Prywatności