Małe co nieco

Seattle Superstorm

Ach, jak lepiej pojednać skłóconą, potencjalną rodzinę, niż wystawić ją na działanie tornada/broni biologicznej/ inwazji z kosmosu. A najlepiej wszystkiego razem! Jeśli familia na chwilę odłoży swoje niesnaski na bok, będzie miała okazję uzdrowić świat i uratować go od zagłady! Ta rodzina to tutaj mama żołnierz i jej idealna córka, oraz tata naukowiec i syn buntownik. Wszyscy odpowiednio śliczni.
 

 

 

 

 

 

 

 

 

Niesnaskami jest potencjalny ślub obojga dorosłych i wzajemna niechęć ich dzieci. Ale prywatne spory należy odłożyć, bo oto nad Seattle nadciąga coś nieznanego, coś złego, coś co powoduje straszne zmiany w pogodzie i może potencjalnie przyczynić się do zagłady całego wszechświata. Celowo używam słowa coś, bowiem ten wróg ma po drodze tyle wyjaśnień, że naprawdę nie wiadomo do końca czym to złe jest. Albo może po prostu nie chciało mi się już dociekać. Fakt faktem, zdarzyło mi się już widzieć gorsze filmy katastroficzne, ba nawet znacznie gorsze. Ale ten też do majstersztyków nie należy.

Wszystko opiera się na schematach, niektórych rozkosznych, niektórych trochę mniej. Ale jest w czym przebierać. Mamy wojskowego dowódcę, przekonanego, że nadciąga inwazja, zdecydowanego, aby jak najszybciej podjąć się prewencyjnego ataku. Mamy prezydenta, który co prawda nie pokazuje się osobiście, ale wygłasza ustami jednej z bohaterek przemowę otuchy, tak oklepaną i nieznośną, że naprawdę trudno jest ją wytrzymać. Mamy także Rosjanina, byłego agenta i zabójcę (w Zimnej Wojnie?), który pomocą w kataklizmie chce odpokutować swoje zbrodnie. Mamy wreszcie genialną córkę, której ciało dalej jest być może w szkole średniej, ale umysł pomaga aktywnie ratować świat. Jak na niespełna półtoragodzinny film to całkiem sporo.

No i mamy efekty specjalne. Nie takie z najwyższej, ale zdecydowanie nie z najniższej półki (Asylum wyznaczył nowy jej standard). Burze, pioruny, tornada są całkiem znośne w odbiorze, kosmiczne reakcje chemiczne nawet bardzo. Całościowo ten film plasuje się gdzieś w samym środku filmów katastroficznych, w większości przecież dość schematycznych i prowadzących do jednego i określonego finału. Ten film obejrzałam, nie żałuję, chociaż do całości na pewno już nie wrócę.

O.K.

>>>powrót


 
Polityka Prywatności