Małe co nieco

Kosmiczna Katastrofa

Ojej. Lato rozleniwia człowieka. Jak inaczej można wytłumaczyć fakt, że z przyjemnością obejrzałam film z telewizji SyFy, opowiadający o jeszcze kolejnej katastrofie? Obejrzałam i nawet miałam z tego całkiem sporą przyjemność. Minus kiepskie aktorstwo i telewizyjne efekty specjalne. Ale cóż, jak ktoś już kocha tandetne katastroficzne filmy, to je kocha bezgranicznie.
 

I dlatego po raz n-ty przyjęłam zagładę Ziemi, tym razem niszczoną przez Merkurego, skłonnego zagrozić istnieniu ludzi swoją nową, magnetyczną trajektorią. Na drodze zniszczenia staje genialny, aczkolwiek niezrozumiany naukowiec, para studentów i pani astronautka, która robi wszystko, aby wrócić do męża na Ziemi.

 

 

 

 

 

 

 

 

Wszystko jest tak przewidywalne jak trzeba. Jest Zły Szef, niezłomnie forsujący swoje pomysły, niezależnie od ich sensu. Jest para uzdolnionych, chociaż niezrozumianych studentów. Jest też naukowiec – już wcześniej niezrozumiany, w gruncie rzeczy jednak geniusz zdolny uzdrowić świat. Wszystko jest przewidywalne, tak jak w takich filmach być powinno. Jest więc sporo typowo niezrozumiałego języka („Przekalkulować trajektorię planety uwzględniając magnetyzm”), jest sporo średnich efektów specjalnych, jest dużo schematów, stereotypów. Ale czy to sprawia, że całość jest nieznośna? Absolutnie nie, pod warunkiem, że jesteście miłośnikami kina katastroficznego. Tylko wtedy zachowacie powagę, wtedy kiedy naprawdę chce się śmiać. Jeśli jesteście wśród tych wielbicieli, to film dla was. Jeśli nie, może lepiej obejrzeć coś innego.

M.D.

>>>powrót


 
Polityka Prywatności