Małe co nieco

Snow Beast

Rozumiem, że filmy telewizyjne mają niższy budżet niż reszta. Ale minęło już chyba ponad 20 lat od czasu kiedy potwora z lasu grał człowiek ubrany w futerko misia z Krupówek. Przerażające, ale chyba tylko dla gimnazjalnych amerykańskich dziewczynek. Dla innych męczące, opcjonalnie śmieszne. Wytrwają na pewno jedynie wielbiciele tandetnego kina.
 

 

 

 

 

 

 

 

 

Ta nieprawdopodobnie przerażająca bestia (wedle mojego męża wyglądająca jak Teletubiś na emeryturze) grasuje gdzieś w okolicach kanadyjskich górach i cyklicznie zabiera nielicznych mieszkańców. Miejscowi niespecjalnie się tym przejmują, dopóki na miejsce nie przyjeżdża ekipa naukowców, śledzących zaszczepione wcześniej zwierzęta. To właśnie tam atakuje ich śnieżna bestia, mordująca bezlitośnie i bez wyboru.

Ale tego wyboru nie będzie zbyt dużo, bo cała ekspedycja liczy sobie zaledwie kilka osób. A wypada przecież, żeby ktoś przeżył. Niespodzianek raczej nie będzie, dość łatwo przewidzieć, kto życie zachowa. Jeśli lubicie takie filmy, zapraszam. Walki ze „straszliwą” bestią wyglądają dość groteskowo, fabułę można streścić na jednej kartce a aktorstwo jest najwyżej dobre. Przejąć się nie da zupełnie, rozbawić za to wielokrotnie. Chociaż chyba nie takie zamierzenie mieli twórcy, uznaję to za atut tego filmu. Hollywood ma się świetnie, nawet w filmach klasy C. Moja wytrzymałość na cudną tandetę jeszcze się nie skończyła.

A.N.

>>>powrót


 
Polityka Prywatności