Małe co nieco

Porwanie

Telewizyjny film dla każdego, kto szuka tylko w miarę przyzwoitej, ale dość schematycznej rozrywki. Gdyby całość trwała powyżej ustawowych (dla średniej jakości filmu) 90 minut, polecałabym raczej zrezygnować. Tak, proszę bardzo. Ale jeśli naprawdę nie macie nic lepszego do roboty.
 

 

 

 

 

 

 

 

Bo ten film akurat to zlepek przeróżnych motywów z innych filmów, tylko podany w poważnie gorszej formie. Mamy tutaj ciemiężoną asystentkę bardzo wymagającej właścicielki sieci hoteli.  Dziewczyna stara się spełniać swoje zadania jak najlepiej, ale zadanie ma trudne. Kiedy nie udaje jej się znaleźć dla mocodawczyni prywatnego samolotu, a szefowa musi lecieć normalnymi liniami z resztą maluczkich, zostaje zwolniona.  A wielka pani prezes nie tylko leci w turbulencjach, ma też niespodziewany przystanek w Detroit, gdzie zostaje niechcący uprowadzona przez rosyjską mafię.

A kto będzie jej szukał? Oczywiście wierna asystentka, której spokoju nie da nagłe zniknięcie szefowej. A sama szefowa też nie będzie próżnować, chcąć wyswobodzić się z sytuacji. Całość jest dość przyzwoicie i wartko zmontowana, gdyby nie oklepane motywy, na pewno mogłaby się bardziej podobać. No ale ile można słuchać o rosyjskiej mafii, która w środku Ameryki szuka naiwnych kobiet na sprzedaż? Mało ich mają w Europie? I czy wredne Panie Prezesowe zawsze chodzą z malutkimi pieskami, które kochają znacznie bardziej niż ludzi?  I czy trzymane w obskurnych warunkach, pod kluczem dziewczyny naprawdę wierzą, że są rekrutowane przez światowe agencje modelek? Proszę bardzo. Słaby ten scenariusz, taki co ciągnie w dół całą resztę filmów. Ciągnie w miarę przyzwoite aktorstwo, ciągnie dobry montaż i zdjęcia. Tak mamy wyłącznie bardzo średni, bardzo przewidywalny film, który można, ale na pewno nie trzeba oglądać. Jak chcecie.

A.N.

>>>powrót


 
Polityka Prywatności