O dziwo, ta ostatnia część serii jest zdumiewająco wprost inteligentna. Fakt, żarty dalej pochodzą z toalety, ale znacznie więcej jest tych mądrych, bardzo wnikliwych i prawdziwych spostrzeżeń co do dorosłego życia. W przeciwieństwie do poprzednich – mocno obrzydliwych części – ta naprawdę zostaje w pamięci. I chyba nawet bardziej tych dorosłych widzów.
Mam osobisty sentyment do serii „American Pie”, bo dorastałam z jej kolejnymi częściami. I cóż, pewne żarty dalej opierają się o humor rodem z brudnej toalety, ale o dziwo, „American Pie” także dorosło ze swoimi bohaterami. Nikt już nie udaje nastolatka, nikt nie chce zadowolić wszystkich. Ci, którzy tak jak ja dorastali z serią, pewnie sami odnajdą kilka, przyznam szczerze mądrych analogii do swojego życia. Cóż, może średnio ekscytującego, może nie takiego jakie sobie wymarzyliśmy, ale także pięknego i niepowtarzalnego, jeśli tylko chcemy to piękno zauważyć.
Bohaterowie serii ponownie powracają na nasze ekrany, tym razem na zjazd absolwentów do liceum, z którym związane są ich najbardziej szalone wspomnienia. W rodzinnym mieście spotykają się Jim i Michelle, teraz małżeństwo z długim już stażem i własnym dzieckiem, które niespecjalnie przyczynia się do namiętności pomiędzy małżonkami. Jim spotyka się z dawnymi przyjaciółmi, z Kevinem, z Chrisem oraz – a jakże - ze Stiflerem – który dalej marzy o lekkim życiu rodem z liceum. Przez jeden, bardzo krótki weekend, panowie zabalują, zapiją, zaliczą kilka przygodnych znajomości, popełnią kilka błędów i zrozumieją, że ich porażki wcale nie są porażkami.
Przyznaję szczerze, wszem i wobec, że nie dość że obejrzałam, to jeszcze obejrzałam z nieukrywaną przyjemnością. Może dlatego, że sama jestem w podobnym wieku i z powodzeniem mogę identyfikować się w rozbieżności marzenia szkolne – prawdziwe życie. Ale czy to znaczy, że dorosłość to pasmo rozczarowań? W żadnym wypadku. Nigdy nie myślałam, że powiem to o filmie z serii „American Pie”, ale ten film jest autentycznie mądry. Jest zdecydowanie bardziej obyczajowy niż komediowy, pełen doskonałych spostrzeżeń i refleksji na dorosłe życie. Duża w tym zasługa scenariusza, spokojnego, nie przesadzonego, opartego raczej na ludzkich, codziennych relacjach a nie obrzydliwym humorze. Wykazać mogą się aktorzy, może nie z pierwszej ligi, tutaj jednak mający możliwość zagrania postaci we własnym wieku. I od razu robi im to dobrze. Można się przy tym filmie uśmiechnąć, można mieć kilka refleksji, można się cholera nawet wzruszyć. Chyba kończy się świat, jeśli mówię to o serii, gdzie w poprzedniej części jedzono ludzkie gówno. Najwyraźniej piekło może jeszcze zamarznąć. Jeśli powstanie kolejna część, idę w ciemno.
Marta Czabała