Cóż. Jest tutaj seks, albo gadanie o seksie. Jest masa alkoholu i jeszcze więcej narkotyków, które zresztą wydają się być nieodzownym towarzyszem życia bohaterek tej pseudo komedii. Jest schematycznie, stereotypowo. Śmiesznie wcale. I trochę męcząco. Nawet sporo.
No bo ile jeszcze razy można oglądać spijające się przed czyimś ślubem grupy kobiet czy mężczyzn? Ile razy można śmiać się z pijackich wybryków, z rzeczy robionych pod wpływem heroiny? Niezależnie od tego czy robią te kobiety czy mężczyźni, filmy dalej są identyczne. Śmieszne może raz, dwa razy. Ale więcej już nie.
Tylko jakoś producenci tego nie wiedzą. I stąd też kolejna historia, tym razem o wieczorze panieńskim. Za mąż wychodzi Becky, najmniej atrakcyjna ze wszystkich swoich przyjaciółek. A one są oburzone, że to właśnie Becky pierwsza zostanie mężatką. Dlatego wieczór panieński pełen jest żartów z jej wyglądu i sposobu bycia. Oburzona Becky wychodzi. a reszta przyjaciółek zaczyna zabawę, która wkrótce wymyka się spod kontroli.
Ale niespodzianek nie będzie. Będzie alkohol, narkotyki, na wpół zamroczone kobiety i schematy, które widzieliśmy już tysiąc razy. Znaleźli się podobno tacy, którzy całość uważają za śmieszną. Bez obrazy, ale podejrzewam, że nie mają więcej niż 15 – 16 lat. To w takim wieku bawią nas nieprzytomne kobiety, seksistowskie teksty i humor kompletnie pozbawiony jakiegokolwiek polotu. Aż przykro, że w czymś tak okropnym zagrała Kirsten Dunst, aktorka znacznie lepsza niż cały ten film i jeszcze trochę. Ale cóż, Ameryka dalej jest w recesji, być może więc parę milionów ją przekonało. Z sympatii do Dunst zapominamy, bo cały film jest nudny, szablonowy a miejscami niesmaczny. Ile jeszcze można?
Marta Czabała