Internat - Studentnews.pl recenzuje

To film o nastolatkach i dla nastolatek. Ma swoje momenty, niestety jest ich za mało, żeby się w całość zaangażować. Jest zdecydowanie za krótki. Szkoda, bo jeśli rozwinąć kilka wątków mógłby powstać z tego pierwszorzędny horror. Tym bardziej, że aktorzy są po prostu zdumiewająco dobrzy.

Elitarna, restrykcyjna szkoła dla dziewcząt. Mimo dość ostrych zasad, Rebecca przyjeżdża do niej z przyjemnością, bo szkolne mury dają jej ucieczkę przed owładniętą żałobą matką. Ojciec Rebeki popełnił samobójstwo, z czym dziewczyna nie bardzo umie sobie poradzić. Ostoją jest ukochana przyjaciółka Lucy, która rozumie ją jak nikt inny. Ale i ta przyjaźń zostaje wystawiona na próbę. Do szkoły przybywa tajemnicza Ernessa. Nikt nie wie, skąd się pojawiła, nikt nie zna jej przeszłości.  Między Ernessą a Lucy nawiązuje się więź a Lucy i Rebecca oddalają się od siebie coraz bardziej. Rebecca martwi się o przyjaciółkę, tym bardziej, że wierzy iż zagrożone jest jej życie.

2.jpg

Nie do końca jestem przekonana, czy uda mi się ten film jednoznacznie ocenić. Szczerze mówiąc, waham się nawet co do gatunku. Na horror jest zdecydowanie za lekki, na thriller ma zdecydowanie zbyt dużo nadprzyrodzonych elementów. Wbrew lansowanym przez dystrybutora opiniom, nie ma w nim napięcia seksualnego, nie ma (poza jedną sceną seksu) kobiecej namiętności.  Jest bardzo nierówny; momentami przyjemnie straszny i niepokojący, tylko po to aby za chwilę lekko męczyć i nudzić. Miejscami przypomina teledysk, gdzie dobre momenty zostały sztucznie pozlepiane tandetnymi scenami dziewczęcych przyjęć, szkolnych apelów i jeszcze kilku innych, kompletnie nieistotnych dla historii wątków. Wszystko bowiem powinno sprowadzać się do tego kim jest tajemnicza Ernessa.

3.jpg

Czy wampirem, jak nachalnie podpowiadają nam kolejne sceny? Czy jakąś inną istotą pozaziemską, która właśnie w internacie chce siać zniszczenie? Czy może jednak zwykłą dziewczyną, a wszystkie wydarzenia są jedynie wytworem chorej wyobraźni głównej bohaterki? To ten wątek jest wątkiem głównym, w zasadzie dobrze rozgrywanym, chociaż niewykorzystanym w pełni. W ogóle cały film jest zdecydowanie za krótki. W niespełna półtorej godziny zupełnie nie da się rozwinąć wszystkich wątków, tych męczących, ale też tych najbardziej interesujących: przeszłości Ernessy,  jej tajemnicy i powodu, dla którego naprawdę pojawiła się w szkole. A szkoda, bo aktorzy (a w większości aktorki) są naprawdę dobre. I nie mówię tutaj tylko o tajemniczej i nieprawdopodobnie (w najlepszym sensie tego słowa) dziwacznej Lily Cole, ale też o Sarze Bolger czy też Sarze Gadon. To właśnie te panie tworzą klimat, wspomagane przez miłą dla oka scenografię i charakteryzację.

4.jpg

W sumie nie mam pojęcia. Jest za krótko, żeby się przejąć. Dostatecznie krótko, żeby się nie znudzić. Da się to oglądać. Ale czy „najwyżej dobry” to dla filmu dostatecznie duża rekomendacja?

Marta Czabała


Komentarze
Polityka Prywatności