Mój stosunek do tego filmu zmieniał się z każdą kolejną minutą. Po pierwszych 10 niemalże wyłączyłam całość z irytacji, nie wierząc, że Frears zrobił tak infantylną, idiotyczną pseudo komedyjkę z karykaturalnie przerysowanymi bohaterami. Ale cała historia z czasem mnie przekonała, głównie dzięki aktorom i historii, która jednak wciąga. I nawet bawi.
Chociaż dalej nie uważam tego za najlepszy film jaki widziałam. Ba, nie uważam go nawet za bardzo dobry, chociaż ma swoje przebłyski. Jest rozrywkowy. O czym opowiada? Bo głębokim przemyśleniu uznałam, że to historia dorastania (we wszelkim sensie zrozumienia tego słowa) Beth (Rebecca Hall), dziewczyny, która uczy się marzyć. Beth przyjeżdża do Las Vegas chcąc zostać kelnerką. Przypadkowe spotkanie z Dinkiem (Willis), miejscowym bukmacherem powoduje, że Beth nagle wpada w zupełnie inny świat. Świat liczb, zakładów, gier i wyścigów. Szybko okazuje się, że niepozorna dziewczyna ma do tego świata wielką smykałkę. Ale taki świat może jednak być niebezpieczny.
Wbrew oficjalnemu stanowisku dystrybutora (dramat/komedia), nie dopatruję się w tym filmie dramatycznych aspektów. To raczej obyczaj z domieszką komedii. Miejscami nadmiernie przesadzony, trochę karykaturalny (w szczególności przez Hall), co przeszkadza w odbieraniu całości jako wiarygodnej historii. Hall jest aktorką wszechstronną, ale tutaj wydaje robić z siebie czasami zbyt dużą idiotkę. Nie zmienia to jednak faktu, że jest dobra, tak samo jak reszta aktorów. Dawno już nie widziałam równie dobrego Bruca Willisa czy też Catherine Zety – Jones. To show całej trójki, wspomaganej przez Joshuę Jacksona, Vinca Vaughna czy też Johna Carrolla Lyncha. To oni uwiarygodniają tą mało codzienną historię. To oni zapewniają jej tak potrzebny element komediowy. Długością film jest akurat, przez półtorej godziny nie da się nim znudzić. Ma momenty do śmiechu, ma takie do irytacji. W sumie wychodzi na lekki plus, chociaż nie wiem, czy z czystym sumieniem poleciłabym film komuś szukającemu rozrywki. W sumie zdążyłam się do filmu przekonać. Ale czy to wystarczy?
M.D.