Martwa rzeka

Oparta na faktach przerażająca opowieść na granicy horroru i thrillera psychologicznego. Trójka przyjaciół - Grace, jej chłopak Adam i młodsza siostra Lee - postanawia wybrać się na wycieczkę po bagnistej rzece Północnej Australii. Jednak to, co zapowiadało się jako wakacje ich życia, przeradza się w prawdziwy koszmar. W najmniej oczekiwanym momencie zostają zaatakowani, ich łódź wywraca się do góry dnem, a przewodnik Jim znika. Okazuje się, że grozi im śmiertelne niebezpieczeństwo ze strony krokodyla ludożercy.

2.jpgBohaterowie zostają uwięzieni pośrodku rzeki, gdzie muszą walczyć o przetrwanie z bestią, która nie zna lęku ani litości.

O PRODUKCJI

W czasie produkcji filmu „Martwa rzeka”, twórcy napotkali na swojej drodze kilka poważnych wyzwań. Pierwszym,
i najprawdopodobniej najpoważniejszym z nich, była sama historia. Australia jest ojczyzną największego
i najniebezpieczniejszego gada na świecie - krokodyla morskiego. Co roku w północnej części kraju odnotowuje się przypadki śmiertelnych ataków na ludzi. Reżyser, Andrew Traucki natknął się na jedną z takich drastycznych historii – opowiada ona o dwójce nastolatków uwięzionych
na szczycie drzewa pośrodku wezbranej rzeki, podczas gdy
u jego stóp czekał krokodyl, który dopiero co na ich oczach pożarł ich przyjaciela. To był pomysł, który świetnie nadawał się od zrealizowania nawet przy małym budżecie.

Kolejnym wyzwaniem, jakiemu musieli stawić czoła twórcy było samo miejsce zdjęć – równie straszne, co piękne. Pierwszym narzucającym się niemal natychmiast rozwiązaniem było nakręcenie filmu w studiu ze stworzonym na potrzeby filmu bagnem i sztucznym drzewem. I rzeczywiście, ten pomysł sugerowano filmowcom wielokrotnie. Jednak Traucki i Nerlich mieli inne wyobrażenie o tym, jak film powinien wyglądać. Chcieli, by miejsce było piaszczyste i możliwie najbardziej rzeczywiste, co w istocie sprowadzało się do tego, że zdjęcia musiały być kręcone na prawdziwych bagnach. Poza tym, koszt wynajęcia i przygotowania studia okazał się w ich przypadku zaporowy. Rozpoczęło się więc wielkie poszukiwanie prawdziwego bagna namorzynowego.

Teraz z pozoru wystarczyło jedynie udać się do północnej części Australii i zrobić użytek z jej rozległych bagien. Okazało się jednak, że ograniczenia budżetowe narzucały twórcom, by zdjęcia odbywały się nie dalej niż 20 km
od centrum Sydney, tak by nie trzeba było pokrywać kosztów zakwaterowania i transportu ekipy. Ponadto, bagno, jakiego szukali filmowcy musiało także mieć pośrodku drzewo na tyle mocne, by było w stanie udźwignąć trójkę ludzi, a także być dostatecznie głębokie, by mogło uchodzić za występującą
z brzegów rzekę. Poszukiwania odpowiedniego drzewa w okolicach Sydney ciągnęły się miesiącami, aż wreszcie Traucki i Nerlich znaleźli na mapie odpowiednie miejsce – leżącą zaledwie 20 minut na południe od Sydney zatokę Gungah Bay.

Na horyzoncie pojawił się jednak kolejny problem –
we wszystkich filmach o krokodylach, jakie widzieli do tej pory Andrew i David, bestie powoływane były do życia za pomocą animatroniki lub grafiki komputerowej. Nigdzie jednak nie były one dość realistyczne, a przecież jeśli nie ma się przekonującego „czarnego charakteru”, nie sposób nakręcić dobry thriller. Dlatego też raz jeszcze dwójka reżyserów postanowiła zboczyć z wydeptanego przez filmowców szlaku
i wykorzystać w filmie żywego krokodyla. Zdawali sobie oczywiście sprawę, iż te zdjęcia trzeba było zgrabnie połączyć w całość z grą aktorów przy użyciu efektów komputerowych. Wielką niewiadomą było jednak to, czy kilkumetrowe gady także przejawią chęć współpracy.

Po długotrwałych poszukiwaniach, Andrew i David trafili
na  Adama Brittona, cenionego zoologa, który zapewnił ich, że krokodyle można wytrenować do wielu zadań. Zachęceni jego entuzjazmem, udali się do Darwin, by tam przez tydzień filmować krokodyle. Temperatura w ciągu dnia nie spadała poniżej 38 ºC i mimo że Adamowi udało się nakłonić gady, by robiły to, co im kazał, stare porzekadło z branży filmowej – nigdy nie pracuj ze zwierzętami i dziećmi, okazało się prawdziwe. Przeszło siedem godzin krokodylich wybryków dało na ekranie niecałe dwie minuty filmu… Poza tym, Andrew i David przeżyli przy tej okazji kilka bliskich spotkań. Jedna
z kamer została niemal pożarta przez ponad 4,5-metrowego krokodyla o wdzięcznie brzmiącym imieniu Stumpy. Ekipie
na szczęście udało się uratować kamerę, a co za tym idzie także kilka niesamowitych ujęć. Jej członkowie dowiedzieli się także, że nakłonienie prawdziwego krokodyla, by skoczył na łódź graniczy z cudem oraz że na widok włączonej kamery każdy szanujący się krokodyl daje nura pod wodę.

 „Martwa rzeka” to film rozpisany na trzech aktorów, nie było więc wątpliwości, że w tym przypadku obsada musiała być bez zarzutu. Obaj reżyserzy wierzyli, że kluczem do sukcesu jest prawidłowo i profesjonalnie przeprowadzony casting, dlatego przed obsadzeniem ról w filmie, obejrzeli prawie setkę aktorów. I opłaciło się – niemal każdy, kto ogląda film, zwraca uwagę na świetną grę aktorską.
Na szczególną pochwałę zasługuje tu zwłaszcza kreacja Maeve Dermody, dla której jest to pierwszy poważny występ na dużym ekranie.

O REŻYSERII

„Martwa rzeka” to oparty na faktach obraz, który gatunkowo należałoby zakwalifikować pomiędzy horrorem a thrillerem psychologicznym. Jak podkreślają jego twórcy, niesie on ze sobą także ostrzeżenie, że wbrew temu, czego wielu mogłoby się spodziewać, Australia może być miejscem niebezpiecznym dla turystów.

Projekt zwraca uwagę sposobem budowania napięcia i grozy. Istota filmu nawiązuje do przerażających momentów „Pojedynku na szosie” Spielberga. Pobrzmiewają w nim również echa takich klasyków jak „Szczęki”, czy „Obcy” Ridley’a Scotta, a także „El Mariachi” Roberta Rodrigueza. Blisko mu także do horrorów z gatunku survival jak „Blair Witch Project”, „Ocean strachu” czy „Wolf Creek”.

Tak jak i inne filmy tego gatunku, „Martwa rzeka” ma wywoływać strach i grozę, niepokoić i budzić w nas najgorsze ukryte lęki – w tym przypadku głęboko zakorzeniony w ludzkiej naturze strach przed byciem pożartym żywcem.

Pracując nad „Martwą rzeką” twórcy kierowali się trzema głównymi kryteriami:

- napięcie i groza

Główną zasadą, jaka powinna przyświecać każdemu filmowi grozy, jest to, że wyobraźnia widza jest dużo potężniejszym narzędziem niż efekty specjalne, czy najbardziej nawet przerażające zdjęcia. Innymi słowy, przy budowaniu napięcia najlepiej skupić się na drobnych wydarzeniach, a resztę
do dopowiedzenia pozostawić wyobraźni widowni.

- realizm

W swoich założeniach, scenariusz do „Martwej rzeki” miał nosić jak największe znamiona prawdopodobieństwa. Filmowcy chcieli przekonać widza, że historia, którą ogląda na ekranie zdarzyła się naprawdę, i sprawić, by zadawał sobie pytanie: „A co ja zrobiłbym na ich miejscu?”. W osiągnięciu tego efektu pomagała też sama technika kręcenia niemal reportażowych zdjęć, typowa dla filmów dokumentalnych.

- postacie

Wszyscy trzej główni bohaterowie w filmie to prawdziwe postacie z ludzkimi słabościami, z którymi widz może się utożsamiać.

Twórcy filmu chcieli uniknąć przypisywanej często niesłusznie gatunkowi niedojrzałości, traktując go raczej jako okazję do zajrzenia w głąb ludzkiej natury. Serwują oni widowi porządną dawkę adrenaliny, wierząc, że to co niedopowiedziane ma większą siłę oddziaływania niż to, do powiedziane jest explicite. Stąd też strach w filmie bierze się nie z tego, co widzimy na ekranie, ale z niepewności, co czyha pod powierzchnią wody.

W kreowaniu owego nastroju oczekiwania i niepewności bez wątpienia pomogło też samo miejsce, w którym kręcone były zdjęcia – piękne, ale zarazem złowrogie i niepokojące. Nie bez znaczenia jest też ścieżka dźwiękowa filmu, która nie tylko porusza wyobraźnię, ale też wzmaga emocje i napięcie.

Kiedy oczekiwana przez wszystkich nieokiełznana bestia  pojawia się w końcu na ekranie, jest ona na tyle rzeczywista, że widz nie czuje się oszukany. Według powszechnego przekonania, efekty specjalne są sprawą trudną i kosztowną. Nie w „Martwej rzece”. Każdy z 50 efektów specjalnych w filmie został wykonany na laptopie Davida.

O TWÓRCACH

Andrew Traucki

Reżyser, współtwórca scenariusza do „Martwej rzeki”. Pracował jako reżyser i producent prowadzonej przez siebie Still Life Video. Jest także współproducentem i współreżyserem popularnego w Australii serialu telewizyjnego „Rocky Star”.
W 1966 roku dołączył do Australian Film Commission.

David Nerlich

Reżyser, współautor scenariusza do „Martwej rzeki”, specjalista od efektów specjalnych, od lat związany z rynkiem mediów. Przed „Martwą rzeką” był odpowiedzialny za efekty specjalne w dwóch filmach fabularnych – „Hanoi: Twelve Days and Nights” oraz australijskiej produkcji fantasy „Pictocrime”.

Diana Glenn (Grace)

Popularna aktorka, znana australijskim telewidzom z roli Jemimy w serialu „The Secret Life of Us”. Ma w swoim dorobku role w filmach „Oyster Farmer”, „Somersault” i „Lenny Cahill Shoots Through”.

Maeve Dermody (Lee)

Jest jedną z najlepiej zapowiadających się młodych australijskich aktorek. Po raz pierwszy wystąpiła przed kamerą w wieku lat pięciu w filmie „Breathing Underwater”. Ma na swoim koncie także gościnne role w popularnych serialach telewizyjnych.

Andy Rodoreda (Andy)

Absolwent prestiżowego Australia’s National Institute of Dramatic Art, związany z teatrem oraz telewizją. Szerszej publiczności w Australii znany między innymi z głównej roli
w serialu ”Doves of War”.

FAKTY NA TEMAT KROKODYLA MORSKIEGO

Krokodyl morski (znany także jako krokodyl różańcowy) jest największym żyjącym gadem osiągającym rozmiary nawet do
ponad 7 metrów.

Najczęściej przebywa niedaleko ujść rzek do morza.
Na swoje ofiary czatuje zazwyczaj w okolicy wodopojów. Żywi się głownie ssakami i ptakami, ale jest w stanie upolować nawet ofiarę wielkości dorosłego bawoła. Jest on jednym
z najgroźniejszych dla ludzi gatunków krokodyli. Od 1990
w Australii odnotowano co najmniej dwanaście śmiertelnych ataków na ludzi, głównie na północy kraju, w tym aż 3 w roku 2005.

Komentarze
Polityka Prywatności