Mimo starań twórców tego filmu, jakoś nie jestem w stanie uwierzyć, że cała historia jest prawdziwa. Nie jestem też specjalnie całością się przejąć, bo takie horrory były już po wielokroć. Rzeź na ładnych młodocianych opanowali do perfekcji Amerykanie. Francuzi mogą już tylko kopiować.
I kopiują bez wątpienia. Grupa młodych Francuzów wybiera się na wysokogórską wspinaczkę po chorwackich górach. Są zdeterminowani, aby pokonać wybrany szlak, od czego nie odstrasza ich nawet informacja o jego zamknięciu. Niemalże na starcie zaczynają się też kłopoty, narasta zagrożenie śmiertelnym wypadkiem. Strach zaczyna pojawiać się jednak dopiero wtedy, kiedy znika jeden członek grupy, doświadczony we wspinaczce profesjonalista. Przyjaciele zaczynają sobie powoli zdawać sprawę, że mogę nie być na wzgórzu sami. A wysokie góry wcale nie stanowią największego niebezpieczeństwa.
Stanowi je oczywiście ktoś, lub ktoś/coś, kto w chorwackich górach urządza sobie polowanie na naszych ślicznych bohaterów. I gdyby nie te trzysta, niemalże bliźniaczych filmów, które już widzieliśmy, być może byłaby tutaj jakakolwiek szansa na to, żeby się przejąć. I zaangażować w losy kolejnych, metodycznie uśmiercanych bohaterów, co naprawdę jest tutaj niemożliwe. Niby zaczyna się dobrze, przyjemnie, tylko po to, aby miły thriller o lekkomyślnych młodych ludziach przemienił się w makabryczny (w złym sensie tego słowa) horror, gdzie główną rolę gra krew i mordy. Całość ogląda się z poczuciem zapożyczenia z „Teksańskiej Masakry Piłą Mechaniczną”, bo to chyba przede wszystkim z niej czerpali swoją inspirację twórcy. Jest krwawo, miejscami makabrycznie, a wszelaka logika ustępuje miejsca krwi i flakom. Od amerykańskich odpowiedników, film Abela Ferry’ego różni się tylko brakiem odsłoniętego biustu i seksu, który jest na siłę wciskany w każdy film o młodych mordowanych ludziach. Jeśli lubicie takie filmy, na zdrowie. Obejrzałam bez obrzydzenia, ale za skarby już do tego nie wrócę.
Marta Czabała