Nie czuję się obrażona, że obejrzałam ten film. Fakt, nie było w nim nic szczególnie śmiesznego. Fakt, aktorstwo było najwyżej średnie. Fakt, było sporo schematów, zapożyczeń. Ale nie było humoru opartego na fekaliach, na żenującym poziomie żartów. Dało się obejrzeć.
Ten film to takie typowe amerykańskie kino dla masowego widza. Główny bohater, fotograf zwierząt, przez zupełny przypadek podpada szefowi mafii. Chorwackiemu szefowi mafii. Aby spłacić swój dług, ma poślubić córkę mafiosa, tak aby zalegalizować jej pobyt w Stanach Zjednoczonych. Młodzieniec życzenie spełnia, tym bardziej, że córeczka jest wyjątkowo urodziwa. Nowożeńcy udają się na miesiąc miodowy, coraz bardziej przypadając sobie do gustu. Idyllę przerwą niestety pewni porywacze.
A co będzie dalej? Chyba nie muszę mówić. Będzie sporo w miarę sensownego humoru, przyzwoitych bohaterów, w miarę rozrywkowej, chociaż dość schematycznej akcji. Będzie przyzwoicie, czasami nawet z plusem. Nie będzie dobrze, bo to zbyt przeciętny film, żeby zdołał zachwycić. Tym bardziej, że aktorzy są najwyżej średniego kalibru. Całość można obejrzeć, bez jakiegokolwiek zażenowania, ale czy tak naprawdę trzeba? Miałabym pewne wątpliwości.
O.K.
P.S. Chyba Amerykanie nigdy nie byli w Chorwacji.