Intruz

Podobno wielbiciele książki są oburzeni, zarzucając filmowej adaptacji komercjalizm, zmienianie wątków i dramatyczne przebudowanie fabuły. Ale sam film nie jest zły, pod warunkiem, że wiecie dokładnie, na co idziecie, zwłaszcza ci, którzy książki nie czytali. To żaden thriller, tylko romans science – fiction. Wielbiciele Meyer pewnie będą przeżywać. Ci troszkę starsi mogą mieć niezłą zabawę. Jeśli lubią takie
s – f z przymrużeniem oka.

2.jpg

Bo – z całym szacunkiem – naprawdę trudno jest się nie ubawić tym swoistym trójkątem miłosnym, zarysowanym na kanwie słów mormońskiej, (co też jest tutaj istotne) pisarki Stephenie Meyer. Rzecz dzieje się w przyszłości, na Ziemi opanowanej przez nieznanego najeźdźcę, który swoich reprezentantów umieszcza w ciałach ludzi, tym samym przejmując ciała i spychając świadomość właściciela w niebyt. Już tylko nieliczni uniknęli tej swoistej kolonizacji. Jedną z ocalałych jest Melanie, która ściąga na siebie uwagę wroga, aby ochronić własnego brata. Do jej ciała zostaje dodana obca o imieniu Wagabunda. Melanie jednak nie daje się zepchnąć na drugi plan, wałcząc o przetrwanie, ale także o to, aby ci, których kocha mogli zachować własne życie.

3.jpg

Większość tego ponad dwugodzinnego filmu zajmują nam jednak dylematy miłosne dwóch pań w jednym ciele. Jak pogodzić to, jeśli każda z nich kocha innego mężczyznę? Czy uznajemy to za trójkąt miłosny? Stephenie Meyer stworzyła okazję do kilku uroczych scen nieporozumień, niedopowiedzeń i problemów miłosnych. Aż trudno nie zastanawiać się, jak Panowie mogliby rozwiązać taki dylemat. Czy każdy miałby ukochaną w inne dni tygodnia? Czy każda z Pań umiałaby „opuścić” miejsce przebywania, żeby dać szansę innej? Podczas kiedy Melanie i Wagabunda dochodzą do swoistej symbiozy, męska rywalizacja jest jednak zbyt trudna. Na tle tych, naprawdę wciągająco pokazanych problemów, kwestia kolonizacji, inwazji i pościgu za ludźmi schodzi zupełnie na drugi plan i naprawdę trudno jest się nią przejąć. Ten wątek jest mało porywający, tym bardziej, że kosmici popełniają elementarne błędy w tropieniu ludzi. Podejrzana ciężarówka przekracza prędkość i należy ją zatrzymać? Może więc zatrzymać od razu drugą, identyczną ciężarówkę, jadącą obok? Ale po co, skoro jedzie zgodnie z przepisami? Szkoda mi trochę Diane Kruger, wsadzoną w ciut niewiarygodną rolę. Całe to poszukiwanie wypada blado, tym bardziej na tle wątku kosmiczno – ludzkiej miłości. Trzeba jednak przyznać, że to film kobiet, bo to one są łatwiejsze do zapamiętania po wyjściu z kina. Lubię Saoirse Ronan, która – mimo bardzo młodego wieku – tworzy bardzo wiarygodne filmowe postaci. Jest coś w jej twarzy, w jej mimice, że nie da się od niej oderwać wzroku. To dobry wybór do charakterystycznej postaci.

4.jpg

Trzeba też ten film docenić za bardzo dobrą otoczkę wizualną. Przepiękne są zdjęcia i scenografia, miejscami bardziej porywające niż sam film. Sama historia być może przejmie nastolatków, dorosłych pewnie bardziej rozbawi. Tym bardziej, że nie brakuje kilku naprawdę humorystycznych scen. Jest ich mniej niż patetycznych, wzniosłych tekstów, ale i tak doceniam. Ja bawiłam się świetnie, przejęłam się wcale. Jestem zachwycona.

Marta Czabała

 
Polityka Prywatności