Telewizyjna historia związku Elizabeth Taylor i Richarda Burtona. To doskonała okazja dla Lindsay Lohan do przypomnienia nam, że poza namiętnie lansowanymi w mediach ekscesami alkoholowymi, jest jeszcze ogromny talent aktorski. Miły film o wielkich osobowościach kina. Dla refleksji.
Wielkie osobowości, wielkie temperamenty. Chociaż Elizabeth i Richard kochali się wielką, wyjątkową miłością, nie byli w stanie być ze sobą na całe życie. Ten film to historia dwóch małżeństw i kilkunastoletniego związku. Poznali się na planie „Kleopatry”, na którym rozpoczął się ich romans. Oboje w związkach małżeńskich zostali potępieni przez konserwatywną jeszcze Amerykę. Ba, o opamiętanie i powrót na łono rodziny apelował nawet papież. Ale dwie hollywoodzkie gwiazdy miały gdzieś konwenanse. Tkwili razem wbrew wszystkim i wszystkiemu.
Całość wypada może ciut zbyt teatralnie, ale zdecydowanie nie zniechęca do oglądania. Spodoba się raczej kobietom. W końcu to love story! Wielkie love story, pełne iskrzących się emocji i wielkich, znanych bohaterów. Wielkie brawa dla głównych bohaterów. Grant Bowler jak zawsze błyszczy na ekranie, ale nawet on nie jest w stanie ukraść „show” Lindsay Lohan, która po latach ekscesów alkoholowych udowadnia, że nie na darmo została sławną aktorką. Szkoda, że jej wyjątkowy talent ukrył się pod nałogami i problemami z prawem. Oby więcej takich ról, nawet w telewizyjnych filmach. Między dwójką głównych bohaterów iskrzy tak jak powinno. Cała reszta jest jedynie dodatkiem do ich duetu. Przyjemnie patrzy się na zdjęcia, scenografię i kostiumy. Doskonałym zabiegiem jest prowadzenie swoistej narracji przez głównych bohaterów, komentujących wydarzenia, jakby z boku. Jeśli chcecie wiedzieć coś więcej o słynnej filmowej parze, zachęcam.
O.K.