Pierwsze 5 minut zapowiada co najmniej przyzwoitą komedię. Potem schodzimy na, jakże popularny motyw kloaczny. Przez wielkie „K”. Jest on eksploatowany na wszystkie możliwe sposoby. Miejscami trudno powstrzymać fizyczne obrzydzenie.
Mam jednak takie podejrzenie, że znajdzie się grupa demograficzna, która uśmieje się na tym filmie ogromnie. Jeśli dobrze zgaduję, będzie to taka grupa, która ma właśnie wakacje od kolejnej klasy gimnazjalnej. To im powinno podobać się puszczanie bąków, lizanie mięśni, eksponowanie genitaliów. No dobrze, z przyzwoitości dodam, że kilku (może 4) autentycznie mądrych tekstów. Dla mnie to za mało. Tym bardziej, że parę razy było mi naprawdę niedobrze.
Przyznam też, że nie widziałam pierwszej części, najwyraźniej dostatecznie popularnej, żeby zdecydowano się na sequela. Ta opowieść toczy się w jeden dzień i jeden wieczór. Kolejne rodziny szykują się na wakacje. Przyjaciele spotykają się z przyjaciółmi, debatując na temat przemijania czasu, rodzicielstwa, relacji męsko – damskich.
I nawet starając się bardzo, nie jestem w stanie napisać nic więcej. Nie wiem o czym jest ten film. To zestawienie mniej lub bardziej obrzydliwych dowcipów. Uważam za zupełnie pozbawione humoru pseudo seksualne dowcipy, pokazywanie schematów, granie stereotypami. Te kilka dialogów, które uznałam za ciekawe umknęły w zalewie kloacznych pseudo dowcipów. Niestety, nie dałam rady obejrzeć bez odrazy. Nie pomogli w miarę przyzwoici aktorzy, którzy starali się jak mogli. Niestety, z mizernego scenariusza nie byli w stanie zrobić czegokolwiek sensownego. Jeśli macie ponad 13 lat, może lepiej wybierzcie inny film. Chyba, że śmieszy was jednoczesne kichanie, bekanie i puszczanie bąków.
O.K.