Książka, a w zasadzie opowiadanie Orsona Scotta Carda to jedna z najważniejszych literackich pozycji science fiction. Aż dziw bierze, że nie została do tej pory sfilmowana. Ale być może należało poczekać na odpowiednie możliwości techniczne, które pozwoliły na złożenie opowieści odpowiedniego hołdu. Witamy w świecie Endera. Świecie mądrej opowieści i fenomenalnych efektów specjalnych.
Orson Scott Card napisał jedną z najmądrzejszych opowieści, jaką kiedykolwiek widział świat science – fiction. Teraz mamy okazję zapoznać siebie (i znacznie młodsze pokolenia niż tekst) z filmem, wierną ekranizacją, doskonale zrealizowaną i dopracowaną. Ale do rzeczy. Chociaż nie obyło się bez ofiar, Ziemia przeżyła i odparła inwazję obcych. Większość ludzi wierzy, że kolejny atak jest nieunikniony. Postanawiają się przygotować i wyszkolić najlepszych. Częścią tego planu jest szkolenie dzieci – geniuszy, strategów idealnych, przyszłych dowódców, prowadzących ludzi do zwycięstwa. Najmądrzejszy z nich to kilkunastoletni Ender Wiggin, wybitnie inteligentny chłopiec, zdolny widzieć wzór w chaosie, strateg idealny. Większość dowódców wierzy, że może poprowadzić idealną bitwę. Ale gdzie znaleźć granicę pomiędzy, dzieciństwem, prawdą a szkoleniem?
To bardzo wierna ekranizacja bardzo dobrej książki i doskonały film. To ekranizacja idealnie dopieszczona przez jedyne w swoim rodzaju efekty specjalne. Kolejny raz się powtórzę: tak dobre, tak rozbuchane efekty specjalne potrafią robić jedynie Amerykanie. Ale gdzie miałyby być rozbuchane jak nie w doskonałym filmie science – fiction. Wizualnie, całość jest fantastycznym widowiskiem dla oka. Dopracowane w najmniejszych szczegółach, doskonałe efekty specjalne kreują wyjątkowy klimat futurystycznej wojny. Ale całość to znacznie więcej niż tylko efekty specjalne. Częstym wydarzeniem w kinie science – fiction jest to, że efektowne opakowanie ma pokryć niedostatki w samej opowieści. Tutaj nie. Scott napisał historię wymowną, poruszającą, ponadczasową. Z jednej strony to typowe kino akcji, z drugiej ewidentne przesłanie antywojenne. Czy w imię czegoś, co uznajemy za większe dobro, możemy poświęcić inne wartości? Czy liczy się wygrana czy może także sposób, w jaki została ona osiągnięta? Czy atak jest zawsze lepszą decyzją niż dyplomacja? Całość z łatwością można odnieść do współczesnych konfliktów zbrojnych. To być może dlatego opowiadanie jak i sam film zyskuje uniwersalny wydźwięk. Pomaga fakt, że jest doskonale zagrane przez wszystkich bez wyjątku (ach ten Asa Butterfield), doskonale zmontowane, przepięknie wykonane. Wisienką na torcie jest fenomenalna muzyka Steve Jablonsky’ego, idealnie komentująca całą historię. Film robi wrażenie, nie tylko na wielbicielach książki. Broni się sam, jako doskonałe wielowymiarowe kino science – fiction. Perfekcyjne.
Marta Czabała