Riwiera dla dwojga

Ta francusko – brytyjska komedia być może nie jest objawieniem roku, ale na pewno jest miło spędzonym czasem w kinie. Idealny film na letnie lenistwo. To, plus wspaniali aktorzy z najwyższej półki.

Chociaż mam jedną refleksję. Smutny to dzień, kiedy jednego z najlepszych odtwórców Jamesa Bonda musimy oglądać w roli emeryta. Ale cóż czasu nie da się zatrzymać, możemy jedynie uświadomić sobie, ile go minęło a potem powspominać. Cóż, spotkanie Brosnana na ekranie jest zawsze przyjemną niespodzianką. Tak jak i zresztą Emmy Thompson.

A co do fabuły, dość schematycznej, takiej jak miało wiele filmów przed nią. Richard i Kate Jones są już dawno po rozwodzie, wciąż jednak podtrzymują w miarę przyjazne (głównie oparte na sarkastycznych uwagach) relacje. Richard wybiera się wkrótce na emeryturę, którą ma zamiar spędzić głównie na graniu w golfa, ewentualnie na dalekich podróżach. Jego plany są jednak brutalnie zakłócone, kiedy to firma inwestycyjna odpowiedzialna za jego finanse zostaje brutalnie przejęta i zamknięta. Kate, Richard, ich dzieci i współpracownicy mogą zapomnieć o jakichkolwiek pieniądzach. Odpowiedzialnym za ich nieszczęście jest francuski rekin finansowy Vincent Kruger. Kate i Richard postanawiają odłożyć na bok swoje nieporozumienia i zjednoczyć się przeciwko wspólnemu wrogowi. W końcu nie można im bezkarnie zabierać pieniędzy!

To idealna, bardzo lekka, nieprzesadzona komedia na lato. Joel Hopkins (występujący ponownie jako scenarzysta i reżyser) ma tą naprawdę rzadką zdolność do połączenia umiejętnej satyry i rozrywki z mądrym, nienachalnym przesłaniem. Ten film to kombinacja typowych komediowych scen akcji i przyzwoitego, mniej lub bardziej (raczej z naciskiem na bardziej) humoru. Bardziej, głównie za sprawą doskonałych aktorów. Widać, że każdy z nich świetnie bawił się przy odtwarzaniu swoich postaci. Główną osią wydarzeń jest oczywiście duet Brosnan – Thompson (tym razem pierwszeństwo trzeba oddać Emmie), ale ten film to znacznie więcej niż tylko ta dwójka. Nie byłoby tak zabawnie, gdyby nie kolejna para w postaci Timothego Spalla i Celi Imrie. Tej dwójce zdarza się niejednokrotnie przyćmić głównych bohaterów. Nie byłoby też tego filmu bez dobrze napisanej, (chociaż przyznam, że niezbyt oryginalnej) historii pewnego, średnio przygotowanego napadu. Jest sporo do śmiechu (podczas pokazu prasowego, większość obecnych śmiała się niemalże bez przerwy), ciut do nostalgicznej refleksji, przede wszystkim dla tych w długotrwałych związkach. A jeśli na szczycie mamy jeszcze przepiękne zdjęcia z Francji, przepis na idealną komedię wydaje się być pełny. Doskonała, lekka, niewymagająca rozrywka.

Marta Czabała

 
Polityka Prywatności