Chociaż jedzenie jest
integralnym, wszechobecnym elementem w tym filmie, sama opowieść to już coś
więcej niż historia pewnego kucharza. To taka sentymentalna, urokliwa opowieść
o odnalezieniu się we własnej pasji i zrozumieniu tego, co tak naprawdę jest w
życiu ważne. Oczarowuje.
Głównie zresztą za sprawą Jona Favreau. Potrafi napisać urokliwą, nienachlaną opowieść z morałem, przyciąga też najlepszych aktorów Hollywood, nawet jeśli mieliby oni zagrać w jednej, maksymalnie dwóch scenach. I to procentuje. Bohaterem filmu jest Carl Casper (Favreau), szef kuchni z zawodu, zamiłowania i miłości. Niestety, nie jest właścicielem restauracji, w której pracuje. Różnica zdań co do zawartości menu i druzgocząca opinia pewnego krytyka kulinarnego sprawia, że Casper rzuca pracę i pogrąża się w depresji. Na pomoc rusza mu była żona i syn, który pokaże, że wszystko można jeszcze naprawić.
Na polskim plakacie można
odnaleźć część recenzji autorstwa „Variety” wieszczącą wszem i wobec, że film
jest „ekstremalnie zabawny”. Nie jest. Przynajmniej nie ekstremalnie. Nie
znaczy to jednak, że nie jest zabawny w ogóle. Jest absolutnie. Favreau serwuje
swoim widzom humor w ograniczonych dawkach, ale za to taki humor prawdziwy.
Śmieszny kiedy trzeba, pozbawiony kloacznych żartów, mądry, serwowany dokładnie
w odpowiednim momencie. Nie jest go tyle ile w typowych komediach, ale ja
twierdzę, że film nie jest komedią w ogóle. To raczej przyjemny film
obyczajowy, opowiadający mądrze o dorastaniu głównego bohatera, który musi
odnaleźć swoje miejsce w życiu i docenić wszystko to, co naprawdę ważne. Ale
nie ma w tym nic złego, bo to mądry, ciekawy, świetnie zrealizowany film.
Głównie dzięki doskonałemu scenariuszowi, ale też aktorom, którzy go
uwiarygodniają. To nie tylko tytułowy, zawsze przyjemny Jon Favreau ale
znacznie bardziej aktorzy drugiego (mniej lub bardziej) planu. John Leguizamo,
Dustin Hoffman, nawet epizodyczna Scarlett Johansson. Osobiście najbardziej
urzekła mnie rola młodziutkiego Emjay Anthony’ego, odtwarzającego rolę syna
głównego bohatera. To on ma najbardziej emocjonalną rolę, którą doskonale
odtwarza. To on spaja wszystkich ważnych bohaterów, to on jest najbardziej
urzekający.
Urzekający jest też sam film, spokojnie i mądrze opowiadający historię pewnego mężczyzny, który dorasta, mimo iż formalnie dorósł już dawno. To świetnie zagrana opowieść o pasji, uczuciu i miłości do rzeczy i ludzi, bez których nie byłoby życia. To prawdziwy film o prawdziwym życiu, które jest przecież niepowtarzalne. Śmieszny, ciekawy, refleksyjny, wzruszający. Dla wszystkich.
Marta Czabała