Podróż na sto stóp

Ciepły, magiczny, urzekający film o odnajdywaniu własnego miejsca na ziemi. Chociaż to adaptacja książki, film zdecydowanie ją przewyższa. Głównie za sprawą fenomenalnego aktorstwa, doskonałej reżyserii i fantastycznej scenografii. Przygoda kinowa dla każdego, w każdym wieku.

I chociaż książka urzeka, film dodaje do niej koloru, nadaje postaciom twarze, przyprawia całość szczyptą uroku, jaki po prostu trudno spotkać dzisiaj w kinie. To film wyjątkowy, jakich mało. Kto wie, czy nie najlepszy w tym roku.

Hinduska rodzina opuszcza swój kraj, szczęścia poszukując w Europie. Ich tradycją jest jedzenie, stąd też marzenie o otworzeniu idealnej restauracji. Po nieudanej próbie w Wielkiej Brytanii, cała rodzina rusza na konytnent, przypadkowo odnajdując swoje miejsce w małym miasteczku na południu Francji. Ich obecność wprowadza w miasteczku małą rewolucję, a restauracja będzie musiała spotkać się z niebagatelną konkurencją. Zaledwie sto stóp dalej mieści się renomowana, znana w całym kraju restauracja francuska, nagrodzona prestiżową gwiazdką Michelina, prowadzona przez zawsze perfekcyjną, bez miar tradycyjną Madame Mallory. Konfrontacja dwóch kultur i sposobów bycia aż prosi się o kłopoty…

Mam dużo słów, które z powodzeniem mogłyby opisać ten wyjątkowy film. Mądry. Urzekający. Doskonały. Perfekcyjny. Magiczny. Wzruszający. Zabawny. Mogłabym tak pisać i pisać jeszcze przez kolejne akapity. Nie ma w tym filmie momentu, który byłby trywialny, banalny, niepotrzebny. Film wynosi doskonałą książkę do jeszcze wyższego poziomu. Ale jak mogłoby być inaczej? Przecież za adaptację zabrali się mistrzowie swojego fachu. Lasse Hallström ma doskonałą rękę do tworzenia nastrojowych, wyjątkowych filmów, które na potrafią na lata zapaść w pamięć. A jeśli ma się do dyspozycji najlepszych z najlepszych aktorów, wtedy wiadomo, że musi powstać film wyjątkowy. Nie będę tutaj rozpatrywać Hellen Mirren, bo to klasa aktorska sama w sobie, niedościgła, wspaniała, wybitna aktorka, która jest objawieniem każdego filmu. Ale o dziwo, to nie ona jest tutaj na pierwszym planie. Ba, nie jest to nawet główny bohater, odtwarzający rolę emocjonalnego szefa kuchni Hassana Manish Dayal.

Pierwsze skrzypce gra w tym filmie niepodzielnie Om Puri, perfekcyjnie odtwarzający rolę ojca rodziny. Być może to kwestia postaci, ale wierzę, że nie byłoby tego filmu, gdyby nie jest wybitne umiejętności. To przede wszystkim dzięki niemu ten film nabiera dodatkowego kolorytu. Kolejnej warstwy dostaje dzięki przepięknym zdjęciom, urzekającej scenografii. Nie ma tutaj niczego, co byłoby słabsze niż absolutna doskonałość. Można się tak rozpływać bez reszty, bo w zalewie chłamu, tym bardziej tego letniego, takie filmy to po prostu rzadkość, wyjątkowa przygoda, fantastyczne doznanie. Jest się czym wzruszać, jest co przeżywać. To taki film, który wchodzi pod skórę, pozostaje w naszej duszy, poprawia humor, sprawia, że dzień po prostu jest lepszy. WYJĄTKOWY.

Marta Czabała

 
Polityka Prywatności