Sławni mówią...

wywiad z Vinnie Jonesem, odtwórcą głównej roli w filmie „Nocny pociąg z mięsem”

Vinnie Jones powraca w „Nocnym pociągu z mięsem”, ekranizacji prozy mistrza horroru, Clive’a Barkera. Jones gra Mahoganiego, metodycznego, seryjnego zabójcę, posługującego się rzeźniczym młotem…
 

W metrze, które wybrał na miejsce polowań, rozpoczyna grę w kotka i myszkę z śledzącym jego akty zbrodni młodym fotografem (Bradley Cooper).

Jones, oczywiście nie jest nowicjuszem na wielkim ekranie. Dawna gwiazda angielskiej piłki nożnej swoje pierwsze kroki stawiał u Guya Ritchiego w filmie „porachunki” („Lock and Two Smoking Barrels”, 1998).

- W JAKI SPOSÓB „NOCNY POCIĄG Z MIĘSEM” TRAFIŁ W TWOJE RĘCE?

- Normalnie, naprawdę. Mój agent powiedział: powstał scenariusz horroru, na podstawie powieści Clivea Barkera i chcą z Tobą pracować. Pomyślałem, co za świetna rola…Myślę, że to jest jak „Wściekłe psy”, coś w tym rodzaju. Wiesz, jak „Lock Stock”… To jest coś co będzie trwało

i trwało…Wystarczy sprawdzić w Internecie, żeby się przekonać jak bardzo jest już popularny.

 

- DLACZEGO CIĘ ZAINTERESOWAŁ TEN SCENARIUSZ?

To rola dla mnie. Taka złowieszcza osobowość.  No i oczywiście spodobało mi się to zakręcenie na końcu. Poza tym, zawsze  kiedy czytam scenariusz i pierwsze 20 stron nie jest dobre-wyrzucam go do kosza.

 

- OCZYWIŚCIE TAK SIĘ NIE STAŁO TYM RAZEM…

Nie (śmiech).

 

- TO JEST PIERWSZY HOLLYWOODZKI FILM JAPOŃSKIEGO REŻYSERA, RYUHEI KITAMURA…

- Fajny facet, bardzo, bardzo fajny facet. Właściwie ciągle tylko powtarzał „więcej krwi, więcej krwi” (śmiech). Ale to było bardzo świetne. Zaplanowaliśmy to wcześniej. Odrobiliśmy prace domową… Powiedział „spójrz, mniej znaczy więcej w tej postaci”. Chciał robić dużo zbliżeń: moich oczu, twarzy…I młota…Ten stalowy młot szokował sam w sobie. To była podstawa, prawda?

 

- PRZY OKAZJI- DO CZEGO SŁUŻYŁ TEN MŁOT?

- Wydaje mi się, że to jest to czego używa się do rozbijania steków. Nie wiem jakie było jego przeznaczenie, ale to było pierwszym jakie wpadło mi do głowy(śmiech).

 

- CZY KTOŚ UCIERPIAŁ? CZY COŚ KOMUŚ SIĘ STAŁO?

- Kilka siniaków i stłuczeń- oczywiście, ponieważ pociąg był cały z metalu, nie dało się tego uniknąć. Ja nie lubię nosić zbyt wielu ochraniaczy, bo nikt nie chce żeby były widoczne w filmie. Kręcisz wspaniałą scenę i nagle stwierdzasz „o kurde, właśnie zobaczyłem ochraniacz”.

 

- OCHRANIACZE?

- Mieliśmy je na łokciach i kolanach. Nosiliśmy też taki jakby żółwi pancerz na plecach, kiedy szarpaliśmy się na podłodze. Podczas sceny walki, obydwaj z Bradleyem cali byliśmy w ochraniaczach.

 

- JAK CI SIĘ PRACOWAŁO Z BRADLEYEM COOPEREM?

- Bradley jest największym profesjonalistą. On bierze to wszystko dużo poważniej niż ja. Znał scenariusz na wylot, tak jak reżysera. Ja nie odbieram tego wszystkiego aż tak poważnie, ale uczę się.

 

- OBSERWUJĄC WAS OBU NIGDY BYM TAK NIE POWIEDZIAŁA.

- Może „poważnie” to złe słowo. Ja jestem poważny. Ja czytam scenariusz i mówię „tak, tak załapałem”. A Bradley staje się fotografem na miesiąc

i naprawdę wciela się w swoją filmową postać. Ja zakładam kostium

i wtedy staje się Mahoganym. Bradley prawdopodobnie był Leonem przez całe osiem tygodni trwania zdjęć.

 

- BRZMI RACZEJ JAK RÓŻNICA W PODEJŚCIU.

- Definitywnie, odmienne podejście. Ja jestem typem śmiejącego się

z ekipą, a potem od razu mogę zagrać przerażająca scenę. Wtedy ekipa pyta „jak ty to robisz, że przestawiasz się tak po prostu?”. Wtedy odpowiadam „nie wiem chłopaki, to jedna z tych umiejętności”.

Z niektórymi aktorami nie można nawet porozmawiać, wiesz… Ja taki nie jestem, na szczęście- tak myślę…

 

- ZANIM ZACZĄŁEŚ PRACĘ NAD TYM FILMEM BYŁY CI ZNANE INNE DZIEŁA CLIVEA BARKERA?

- Nie, nie były…

 

- JAKIE TO BYŁO UCZUCIE, SPOTKAĆ GO?

- Polecieliśmy prywatnym samolotem do Tomic-Con. Myślę, że musiał zjeść trochę grzybów halucynogennych albo czegoś innego, zanim wylecieliśmy bo był całkiem zabawny (śmiech). Tak, to fajny facet. Nie wiesz co się dzieje tam w środku, skąd on to wszystko bierze? Wiesz, on jest gdzie indziej, gdzieś… Naprawdę podobało mi się jego towarzystwo

i kręcenie jego filmu.

 

JESTES FANEM HORRORÓW?

Niezupełnie. Ale lubię takie, w których coś zaskakuje. Wszystko zależy od tego co masz na myśli mówiąc horror…Lubię te wszystkie „The Hummer Mouse of horror”, z Vincentem Picem. Oglądałem jak to powstawało, kiedy byłem dzieckiem.

 

MIESZKASZ TERAZ W LOS ANGELES. CO NAJBARDZIEJ LUBISZ ROBIĆ W SWOICH RODZINNYCH STRONACH? CZEGO CI BRAKUJE?

Nie jestem domatorem. Uwielbiam wędkowanie i strzelanie. Tego mi brakuje. Trzeba wyruszyć trochę dalej, żeby móc to robić tutaj, a ja mam już 40 lat. Uwielbiam tutejszą pogodę, tutejszy styl życia. Kiedy nie pracuję i nie czytam scenariuszy lubię grać w golfa, oglądać filmy.

 

CZY JEST COŚ CZEGO NAUCZYŁEŚ SIĘ JAKO SPORTOWIEC I TERAZ POMAGA CI GRAĆ?

Sport i granie w filach są bardzo podobne. Obydwie dziedziny składają się z dwóch takich samych części: pierwsza to praca zespołowa, a druga to indywidualność. Żeby należeć do zespołu musisz przyjść przygotowany do pracy w 100%. Tak samo jest w piłce nożnej. Gdy jesteś zawodnikiem uważasz co jesz i pozostajesz w formie. Wtedy jesteś częścią zespołu. Tak samo jest z aktorstwem.

>>>powrót


 
Polityka Prywatności