Odgrzebane w filmowych zapasach...

Droga do szczęścia

Sam Mendes ma bez wątpienia rękę do dramatów. Dramatów mądrych i dobrze zrobionych. Kiedy na dodatek zatrudnia do głównej roli Kate Winslet, wychodzi z tego film niemalże perfekcyjny, naładowany emocjami, oddziałujący na widza w sposób rzadko w kinie spotykany.
 

Ktoś napisał, że Droga do Szczęścia pokazuje co stałoby się z bohaterami Titanica gdyby Jack przeżył słynną katastrofę. Jakkolwiek trudno jest się nie uśmiechnąć, ten mądry chociaż niełatwy film Sama Mendesa to przede wszystkim studium rodziny, oraz ciekawe spojrzenie na ludzkie pragnienia, chęć osiągnięcia czegoś więcej i brak docenienia tego co mamy. To taka lekcja dla tych, którzy na co dzień wmawiają sobie uparcie, że mogliby lepiej, że ich życie nie jest tym, które tak naprawdę da im spełnienie.

A wszystko na przykładzie tzw. typowego małżeństwa z amerykańskich przedmieść lat 50tych. Małżeństwa z pozoru spełnionego. Frank i April mieszkają we własnym domu z ogródkiem i białym płotkiem. Frank pracuje w fabryce a swojej pracy szczerze nienawidzi. April na co dzień wychowuje dzieci, skrycie jednak tęskni za aktorską karierą, która zdaje się być ważniejsza niż jakiekolwiek życie rodzinne. Zarówno Frank jak i April duszą się w wyznaczonych przez społeczeństwo rolach. Oboje są nieszczęśliwi, nie zauważając nieszczęścia swojego nawzajem. Do czasu jednak, kiedy April proponuje mężowi aby oboje wraz z dziećmi przeprowadzili się do Paryża. To właśnie ten pomysł przez krótki okres czasu da im poczucie szczęścia, które – jak to z impulsywnymi pomysłami bywa – szybko pokaże swoją ulotność.

Takie filmy nie są równie dobre w odbiorze jeśli nie mają dobrej obsady, która jest w stanie unieść ciężar dobrze napisanego i naładowanego emocjami scenariusza. Dlatego z przyjemnością przyjęłam, ja jak zresztą i krytycy decyzje obsadowe Mendesa. Główną rolę uniosła z lekkością typową dla wielkich talentów Kate Winslet, prywatnie zresztą żona reżysera. Do ostatniej chwili nie było wiadomo, czy po Złotym Globie Winslet dostanie za rolę April Oskara. Zwyciężyła słynna amerykańska poprawność polityczna i nominacja (oraz nagroda Akademii) przyszła do aktorki za główną rolę w Lektorze. Filmy o holokauście zawsze mają w Hollywood pierwszeństwo.

Jednak nie tylko Winslet w tym filmie błyszczy. Wielce niedoceniony w rozdawaniu nagród jest, równie w tym filmie dobry Leonardo DiCaprio. Już chyba czas aby ktoś w końcu docenił jego aktorskie możliwości. Wspaniała – jak zawsze zresztą – jest też Kathy Bates, a Michael Shannon i jego rola niemalże wbijają w siedzenia. To właśnie ta czwórka wynosi ten film do rangi filmowej wielkości, każdy z nich zaś zasługuje na najbardziej prestiżowe nagrody filmowe.

Co jeszcze pozostaje? Piękna, wizualnie rozwinięta scenografia oraz kostiumy niemalże rodem wyjęte z lat 50tych. Wszystko dopracowane jest w każdym szczególe. Kiedy więc nie ma się o co czepiać, pozostaje jedynie usiąść wygodnie i chłonąć tą piękną i życiową historię. Bez wątpienia zostanie każdemu na długo w pamięci.

Marta Czabała

>>>powrót


 
Polityka Prywatności