Odgrzebane w filmowych zapasach...

Eksperyment Filadelfia

Z perspektywy dzisiejszego kina, film śmieszy naiwnymi i fatalnie dopracowanymi efektami specjalnymi. Ale jak na tamte czasy był porządnym kawałkiem kina akcji i science fiction, dzisiaj można zaś popatrzeć jakie dokładnie były początki gatunku. I trochę się pośmiać.
 

Doszukałam się informacji, że film produkowany jest przez samego Johna Carpentera. To już samo w sobie o filmie musi świadczyć dobrze. Poza Jerrym Bruckheimerem jest chyba jedynym odpowiedzialnym za produkcję tylu kasowych hitów. Nie dość zresztą, że produkuje, pisze muzykę, niejednokrotnie też pojawiał się w epizodach aktorskich. Jest wszechstronny. A tacy podobno mogą zrobić coś z niczego.

Tutaj na pewno coś jest, chociaż coś nieduże. Na pewno jednak z niczego, bo w 1984 roku możliwości uzyskania efektów specjalnych były znikome. A tutaj scenariusz postawił niezłą poprzeczkę. Całość tyczy się (a jakże) eksperymentów wojskowych. Wojsko, jak to wojsko prowadzi w filmie tajemne oczywiście eksperymenty, mające dać im znaczącą przewagę nad nazistowskimi Niemcami. Jest rok 1943. Amerykanie są przekonani, że są zdolni do sprawić aby okręty wojenne były niewidoczne dla radarów wroga. Oczywiście wszystko jest ściśle tajne a żołnierze zdecydowani na poświęcenie za kraj. Podczas próby uruchomienia super technologii dwóch z nich wypada za burtę i w niewiadomy sposób dostaje się w przyszłość, w rok 1984. Zagubieni w czasie muszą wyjaśnić zagadkę swojej podróży a przy okazji uratować swoich współtowarzyszy.

Dzisiejsza młodzież byłaby pewnie piramidalnie znudzona, bo też z perspektywy czasu efekty specjalne wydają się przestarzałe, niemalże archaiczne. Także sam scenariusz nie wydaje się być niczym specjalnym. Filmów o podróży w czasie było już bez liku, kończyły się też na wszystkie możliwe sposoby. W czasach efektów generowanych przez mega zaawansowane komputery trudno jest zrobić cokolwiek oryginalnego i coś czego jeszcze nie widzieliśmy. Kiedy się już zobaczyło wszystko, te najbardziej proste i mało efektowne historie nie porywają. Nie ma szans. I prawda jest niestety taka, że nie pomoże nawet najlepszy reżyser, najwspanialszy producent czy aktorzy. Przy wyrażaniu pozytywnych opinii o takich filmach, zawsze dodawać będziemy zwrot „na tamte czasy”. Cóż, jesteśmy zblazowani możliwościami dzisiejszego Hollywood. I, jakkolwiek brzmi to brutalnie, po prostu mamy większe oczekiwania.

Marta Czabała

P.S. Z Eksperymentu Filadelfia zrobili sequel…

>>>powrót


 
Polityka Prywatności