Biegiem po DVD!

Monte Carlo

Zdaję sobie doskonale sprawę, że w dzisiejszych czasach powinnam mieć dokładnie określone preferencje, co do tego jaka gwiazda Disneya jest tą najlepszą, wiedzieć dlaczego ludzie nie znoszą Miley Cyrus i dlaczego na forach internetowych grożą śmiercią Selenie Gomez. Wygląda na to, że wszyscy związani z dziecięcymi filmami Disneya muszą dzisiaj udowadniać znacznie więcej niż inne młodociane gwiazdki. A przecież to właśnie oni niejednokrotnie mogą pochwalić się porządną dawką talentu i doświadczeniem prawie tak długim jak ich własne życie.
 
Pierwsze doświadczenie zawodowe Seleny Gomez datowane jest na rok 1992, czyli dokładnie ten w którym dziewczyna przyszła na świat. Spędzone całe życie w Hollywood zaprocentowało; dzisiaj Gomez może nie jest jeszcze wielką aktorką, ale na pewno ma swój niezły potencjał i nie razi na ekranie. A to już atut nieznany wielu. Na dodatek jest magnesem dla wielu widzów, którzy wybiorą film właśnie ze względu na nią. I w przypadku „Monte Carlo” bardzo dobrze zrobią.

To nie jest oczywiście żadna rewolucja w kinie, ale przyjemna komedia, która na pewno poprawi humor i da poczucie dobrze spędzonego czasu. Grace Bennett wyjeżdża na pierwsze w życiu dorosłe wakacje. Za skrupulatnie zebrane pieniądze jedzie do Paryża z przyszywaną siostrą i najlepszą przyjaciółką. Wymarzona wycieczka odbiega od ideału, więc kiedy dziewczyny przypadkiem gubią się przewodniczce, nie wpadają w specjalną panikę. Kiedy wchodzą do jednego z hoteli aby skorzystać z łazienki, Grace przez pomyłkę zostaje wzięta za Cordelię Winthrop Scott, nieziemsko bogatą i równie nieziemsko zepsutą dziedziczkę znanego klanu, która w Paryżu ma zatrzymać się w drodze na aukcje charytatywną w Monte Carlo. Ponieważ Cordelia jeszcze tej samej nocy ucieka potajemnie od swoich obowiązków, Grace i jej przyjaciółki korzystają z okazji aby spędzić bajeczne, niezapomniane wakacje. Ale jak to w takich historiach bywa, nie ma nic bez konsekwencji…

Wszystko jest takie jak trzeba. Jest kolorowo, miło, w miarę humorystycznie i z morałem. Dowcip jest na tyle wyważony, że zadowoli i tych starszych i tych młodszych widzów, dla których obejrzenie filmu z Seleną Gomez jest niemalże punktem honoru. Sensacji nie ma żadnej, większość rzeczy można przewidzieć, ale i tak wszystko jest tak miłe i tak sprawne, że cieszy oko. Nie wiem czy to za sprawą gry aktorskiej, miłej, nieprzesadzonej opowieści, czy też może wszystkiego po kolei. Jest naprawdę uroczo i przy tym zdaniu stać będę.

Marta Czabała

>>>powrót


 
Polityka Prywatności