Biegiem po DVD!

Ósma strona

Dziwi mnie niezmiernie, że film nie doczekał się jeszcze (i pewnie nigdy się nie doczeka) kinowej dystrybucji w Polsce. To mądre, solidne kino szpiegowskie, na dodatek zagrane przez doskonałych aktorów pierwszej wielkości. To może nie rewolucja w światopoglądzie kinomana, ale na pewno doskonale spędzone półtorej godziny. A o ilu filmach można to dzisiaj powiedzieć?
 

To także okazja do zobaczenia w kolejnej doskonałej roli Billa Nighy, wciąż jeszcze za mało docenianego za swoją absolutną wszechstronność, fantastyczny warsztat i przeżycie kinomana, którego doświadczamy, za każdym razem, kiedy aktor pojawia się na ekranie. Nighy gra Johnnego Worrickera, agenta MI5, doświadczonego, znającego się na swoim zawodzie profesjonalistę. Kiedy umiera szef i mentor Worrickera, ten wchodzi w posiadanie dokumentów mogących zagrozić nie tylko stabilności jego własnej instytucji, ale i całego rządu. Johnny zmuszony jest podjąć grę z wrogiem, którego nie przewidział. Pomoże mu w tym piękna i bardzo enigmatyczna sąsiadka Nancy Pierpan.

Lubię, kiedy powstaje takie kino szpiegowskie, będące idealną odskocznią dla przeładowanego efektami (chociaż też przecież rozrywkowego) Bonda. To nie tylko z nim powinien być kojarzony szpieg brytyjski. Worricker Bonda nie przypomina z wyglądu, jedynym jego gadżetem jest własny spryt i rozum, i to właśnie dzięki temu, gra z wrogiem staje się tak pasjonującym widowiskiem. Napięcie w filmie Davida Hare opiera się przede wszystkim na dialogach i wygłaszających je aktorach. To oni budują klimat tego, dziejącego się w zasadzie przede wszystkim we wnętrzach filmu. To dzięki ich mimice twarzy, ich możliwościom, my angażujemy się przed ekranem. A przyznać trzeba, że obsada jest imponująca. Nighy przewodzi grupie, w której odnajdziemy Rachel Weisz, Ralpha Fiennesa, Michaela Gambona, Saskię Reeves czy Felicity Jones. To oni biorą na siebie odpowiedzialność za scenariusz i doskonale wywiązują się ze swojego zadania. Ogląda się to z dużym zainteresowaniem, będąc uszczęśliwionym absolutnie niebanalnym końcem, który, sam w sobie z powodzeniem ustawia ten film na poziomie jednym z lepszych filmów szpiegowskich, jakie powstały w ciągu ostatnich kilku lat. Cudownie, że powstaje wciąż jeszcze takie mądre, ciekawe i angażujące kino,  będące doskonałą przecież odskocznią dla filmów zbudowanych na koncepcji „łubu dubu”. Pamiętajcie o tym, kiedy do kin wejdzie następny Bond, a będzie to przecież jeszcze w tym roku.

>>>powrót


 
Polityka Prywatności