Biegiem po DVD!

Resident Evil: Afterlife

Z przyczyn posuchy w telewizji oraz niewygasającej, chociaż nadszarpniętej niejednokrotnie miłości do horrorów, obejrzałam w końcu czwartą część serii „Resident Evil”. Seria o atakujących, coraz to szersze grono ludzi mutantach cieszy się na świecie nieustającym powodzeniem. Tak samo jak wielu jest wielbicieli gry, na której zostały oparte filmu, tak i same filmy mają rzeszę zwolenników, z łatwością liczącą się w milionach.
 
W części czwartej, zaatakowany mutantami jest cały świat. Ocalały jedynie nieliczne grupy ludzi, które próbują przetrwać w świecie koszmaru. Ludzi próbuje ratować też Alice, weteranka walk z mutantami, przekonana, że będzie w stanie zapewnić ludzkim rozbitkom bezpieczeństwo. Tym razem trop wiedzie ją do Los Angeles, oblężonego przez atakujące potwory. Jak zawsze nie wszystko pójdzie zgodnie z planem.

A potem będą już walki, walki i walki. Na deser będą jeszcze walki, zmontowane pod efekt 3D, tak abyśmy jeszcze lepiej docenili krwawą miazgę, jaką serwują nam twórcy. Nie ma się co oszukiwać: w tym filmie chodzi o to aby dużo wybuchało, ludzie krzyczeli a piękna Milla Jovovich okazywała swoje naturalne wdzięki. I jeśli wyjść z takiego założenia, film swoje zadanie spełnia. Jest głośno, jest krwawo, trup ściele się gęsto. Efekt 3D wzmacnia poczucie jatki, chociaż z powodzeniem można by cieszyć oko w normalnym formacie. Całość nawiązuje do głównych dla serii wątków, na tylko jednak subtelnie, że film spokojnie można obejrzeć jako jedną całość. I czekać na część kolejną, która bez wątpienia nastąpi, bo też jej premiera zapowiedziana jest już na ten rok. Alice powraca. Znowu w 3D. Cieszycie się?

>>>powrót


 
Polityka Prywatności