Sylwester w Nowym Jorku
A ten film z powodzeniem do mądrych zaliczyć można. To historia kilkunastu bohaterów, których losy przeplatają się w jeden sylwestrowy dzień. Wśród nich jest para, która chce aby ich dziecko urodziło się jako pierwsze w roku i wygrało tym samym nagrodę pieniężną. Jest piosenkarz, który chce odzyskać miłość swojego życia. Jest mężczyzna, który czeka na śmierć, chce tylko zobaczyć jeszcze opadającą sylwestrową kulę. Jest dziewczyna, która chce uwolnić się od nadopiekuńczej matki i kobieta, która właśnie w sylwestra chce całkowicie odmienić swoje życie. Jest jeszcze kilku bohaterów, którym ten jeden dzień zmieni życie, którzy przez kilkanaście godzin będą mieli okazję docenić to, co w nim naprawdę warte.
Jest też kilkunastu bardzo dobrych aktorów, bo takie opowieściowe filmy od lat przyciągają już największe gwiazdy kina. Pomaga na pewno nazwisko i renoma Garry’ego Marshalla, który umie przecież robić filmy ciepłe i mądre. Trudno jest tutaj jednoznacznie zdecydować, kto jest najlepszy bo wszystko zależy raczej od postaci i jej historii. Osobiście urzekła mnie historia grana przez Michelle Pfeiffer (ach, wyrósł nam ten Zac Efron) i ta Hilary Swank, która wywołała niejedną łzę. Cały zresztą film może wzruszyć, bo jest po prostu (i aż) mądry, ludzki w najlepszym sensie tego słowa i prawdziwy. Opowiada historie, które dzieją się na co dzień, wielu z nam, historie przepiękne, ale takie, którym mało kto poświęca na co dzień uwagi. Niejeden widz odnajdzie w nich pewnie swoje własne losy. Ogląda się to świetnie, doskonale, a film wzrusza i zostaje w pamięci. To jedna z takich opowieści do których chce się co rusz wracać. A to dla filmu ogromny komplement.
A.N.