Małe co nieco

Piranahconda

Nic, ale to absolutnie nic mnie już w kinie nie zdziwi. Pomysłowość twórców kina klasy B osiąga zupełnie nowy, niespotykany wcześniej wymiar. Nie wystarczy nam już, że na biednych ludzi czyhają przedstawiciele najbardziej niebezpiecznych gatunków drapieżnych na świecie. Teraz te gatunki zaczynają się mieszać.
 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Wbrew rozkosznym oczekiwaniom mojej siostry, za tytułem tego filmu nie stoi jednak połączenie piranii i kondora. Kto wie, jakie taka symbioza stwarzałaby możliwości kinowe! Ten potwór w wykonaniu telewizji SyFy „To potworne połączenie piranii i anakondy”, „najgroźniejszy drapieżnik na świecie”, „gigantyczna mutacja”, czyli anakonda i pirania w jednym. Efektem jest ogromny wąż z zębami jak siekiery, który na hawajskiej wyspie dziesiątkuje ekipę filmową, kręcącą właśnie niskobudżetowy film grozy. Na jej obecności chcą też skorzystać miejscowi terroryści, planujący dokonać licznych porwań dla okupu. Ale piranokondzie wszystko jedno. Po prostu będzie bronić swojego terytorium. Bez litości.

Litości specjalnej nie mają też twórcy, skazując nas na film tak mizerny, że nie sprawi przyjemności nikomu, kto nie jest wielbicielem  kina klasy B. Oraz C, D i E, bo i takie kategorie można spokojnie stworzyć. Całość jest do bólu wprost oklepana i sprowadza się (niespodzianka!) do zjadania kolejnych ofiar. Nie zrujnuję chyba przyjemności żadnemu potencjalnemu widzowi, jeśli napiszę, że najpierw giną ci najgłupsi, potem ci okropni, aby na końcu zostawić tych najbardziej prawych z potencjalnym wątkiem romansowym. Komputerowy wąż zjada ich w całości, albo w kawałkach, a wiarygodność całej historii równa jest aferze szpiegowskiej, jaka może mieć miejsce wśród trzylatków w przedszkolu. Dialogi są drewniane, Serce boli, że w czymś takim wystąpiła Rachel Hunter, aktorka wcale nie najgorsza, tutaj sprowadzona do wykonywania roboty zupełnie niegodnej jej możliwościom. Oby nigdy więcej nie musiała takich rzeczy robić. Takie filmy nie nadają się do oglądania przez nikogo, kto nie ma sentymentu do mizernych filmów o potworach. Nie ma w nim absolutnie nic co można by uznać za atrakcyjne. Nic a nic.

Marta Czabała

>>>powrót


 
Polityka Prywatności