Teenage space vampires
Historia jest oklepana, ale niejedna oklepana historia była już przecież porządnym rozrywkowym filmem. Nastolatek podejrzewa, że w jego miasteczku wylądowali kosmici. Nie wie jednak, że są oni wampirami, którzy chcą (przy okazji zaćmienia słońca, a jakże) przemienić lub zjeść całe miasteczko.
Jest okropnie. I wcale nie chodzi o to, że ma już kilkanaście lat, a tym samym poważnie ograniczone możliwości efektów specjalnych. Chodzi o to, że wszystko jest tak strasznie sztuczne, że dla filmu powinna być zrobiona osobna kategoria. Tragiczne jest wszystko. Aż trudno uwierzyć, że w czasach, które miały już Postrach Wampirów Buffy powstaje film, gdzie wampiry wyglądają jak oklejone plasteliną ważki, co rusz zmieniające kolor oczu. Na dodatek, z jakiegoś powodu wszyscy mają rosyjski akcent. Aktorzy poruszają się po ekranie tak jakby ktoś dał im wcześniej porządną dawkę leków uspokajających. Dialogi są obrzydliwe, nudne, schematyczne i śmieszne inaczej. „Zawsze jest ciemno w przestrzeni pomiędzy gwiazdami (…)w ciemności nie ma wyboru”; proszę mi wierzyć, są jeszcze gorsze. Każda minuta dłuży się tak, jakby trwała godzinę dłużej. Trzeba to jak najszybciej zapomnieć, bo trauma może być zbyt duża. Proszę uciekać!
Marta Czabała