Małe co nieco

Eksperyment Filadelfia

Amerykańska telewizja SyFy robi co rusz takie telewizyjne cudeńka, których oglądanie wytrzymuje jedynie zagorzały wielbiciel gatunku science – fiction. Najlepiej jeszcze taki, który nie ma nic przeciwko naprawdę niskiemu budżetowi filmu. Pieniądze za jakie zrobili „Eksperyment Filadelfię” mogłyby równie dobrze zostać wydane na średniej klasy samochód. I nic więcej. Większość poszła chyba na grafików i aktorów średniej półki. Na więcej nie starczyło. A już w szczególności nie starczyło na scenariusz.
 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Bo ten jest niestety niemalże żywcem przeklejony z innych podobnych filmów. Gdzieś, tajnym miejscu, tajna organizacja przeprowadza jeszcze bardziej tajny eksperyment nad niewidzialnością. Pobocznym efektem jest pojawienie się na miejscowym polu statku z II Wojny Światowej, wraz z zaginionym porucznikiem, któremu udaje się uciec ze statku prosto w świat starszy o 7 dekad niż ten który zna. A sam statek znika i pojawia się znowu w najdziwniejszych okolicznościach, zagrażając życiu wielu. Czy znajdzie się ktoś, kto zapobiegnie katastrofie?

Mizerniutki to film, bo też stworzony z mizerniutkich schematów. Wszystko to już kiedyś było, tylko w znacznie lepszym wydaniu, zarówno wizualnym jak i aktorskim. Mniej lub bardziej znani (ale zawsze ze średniej półki) aktorzy nie dają rady wykrzesać niczego więcej z niespecjalnie ciekawej historii. Nie pomagają też tanie efekty specjalne, niemalże żywcem wzięte z poprzedniego wieku. Całość na pewno sprawi jakąś tam przyjemność wielbicielom s-f w każdym wydaniu. Ci jednak, którzy na film trafią przez przypadek, mogą nie dotrwać do końca. A to bardzo, bardzo krótki film.

M.D.

>>>powrót


 
Polityka Prywatności