Abraham Lincoln: Łowca wampirów
Trzeba jest przyznać, że koncepcja jest co najmniej oryginalna i szalona. Abraham Lincoln, ojciec amerykańskiego narodu, tak naprawdę wprowadzał coś więcej niż tylko wolność dla całego narodu i każdego obywatela. Bronił swój naród też przed wampirami. Od czasu kiedy jeden skutecznie pożywił się na jego matce, Lincoln pracuje jako pogromca wampirów. W nocy morduje, w dzień szkoli się na prawnika i kocha miłość swojego życia. To jego powołanie. Ale nawet powołanie może człowieka zniszczyć. Zwłaszcza jeśli cierpią najbliżsi.
Zupełnie niepotrzebnie opakowano ten film w otoczkę współczesnej technologii. Mamy więc drogą, niesłusznie popularną technologię 3D, która cieszy małe dzieci, dorosłych za to męczy nadmiernie i niesłusznie. Każda potencjalnie trójwymiarowa scena wydłużona jest do niemiłosiernej nieskończoności. Dłużyzn nie brakuje. Za dużo tutaj komputerowych gadżetów, niesłusznie przysłaniających interesującą scenografię, charakteryzację i aktorstwo. Benjamin Walker, fantastyczna Mary Elizabeth Winstead, Dominic Edward Cooper, Rufus Sewell – to tylko szczyt bardzo dużej góry. To im powinno oddać się pierwsze skrzypce, pozwolić w pełni objąć lejce w tej przyjemnej, bardzo oryginalnej opowieści, stwarzającej przecież takie możliwości do różnych wariacji. Bo co by było, gdyby np.: nazistowskie Niemcy tak naprawdę były grupą zombie?
Marta Czabała