Byliśmy, widzieliśmy, napisaliśmy...
Dziewczyna warta grzechu
Owen Wilson przyzwyczaił nas do komedii, powiedzmy najwyżej średniej jakości. Stąd też, widząc plakat z jego kolejnym filmem niespecjalnie można ulec tej przyjemnej filmowej ekscytacji, że oto czekamy na coś naprawdę dobrego. Ale przyglądając się już plakatowi bliżej, można dostrzec, że to film Petera Bogdanovicha, który nie tylko go wyreżyserował, był też współautorem scenariusza. A to już dostateczny powód, żeby na całość spojrzeć bardziej łaskawym okiem. Nawet jeśli w kadrze kręci się ten nieszczęsny Wilson, do którego po prostu nie mogę się przekonać.
Arnold Albertson (Wilson), słynny reżyser filmowy przybywa do Nowego Jorku, aby podjąć się wyprodukowania, wyreżyserowania i wystawienia nowej sztuki. W ramach wieczornej rozrywki zamawia sobie panią do towarzystwa, nie tylko zresztą fizycznego (chociaż też), ale kogoś, kto po prostu spędzi z nim trochę czasu na intelektualnej rozmowie. Tak właśnie poznaje Izzy (Imogen Poots), młodziutką aspirującą aktorkę, chwilowo dorabiającą jako ... cóż prostytutka. Arnold proponuje Izzy układ. Da jej 30 tys. dolarów, jeśli tylko zakończy pracę tu i teraz, skupiając się na tym o czym marzy.
Trudno się oprzeć wrażeniu, że Bogdanovich czerpie trochę z Woodego Allena (czego dystrybutor nie omieszkał zresztą umieścić na plakacie), nie tylko w zakresie miejsca akcji, ale też tej typowej allenowskiej komedii pomyłek, na dodatek z zewnętrzną narracją głównej bohaterki. Jeśli czekacie na typową (w złym sensie tego słowa) amerykańską komedię o niczym, gdzie szczytem humoru są kloaczne żarty (cóż, i na takie filmy mamy amatorów), zupełnie jej tutaj nie dostaniecie. Dostaniecie za to dużo pobocznych (a może jednak równoległych wątków), wzajemnie się ze sobą przeplatających, z lepszym lub gorszym skutkiem. Nie wszystkie są potrzebne. Poza tym głównym, czyli historii życia Izzy, świetnie ogląda się ten Delty, żony Arnolda (Kathryn Hahn) czy zakochanego w niej Setha. Osobiście świetnie poradziłabym sobie bez wątku pani psychiatry, zagranej ze średnim skutkiem przez Jennifer Aniston. Poza nią, całość jest świetnie zagrana, przyznam (z trudem), że także przez Wilsona, ale też nieopatrzoną jeszcze w Hollywood Imogen Poots, doskonałą, wciąż za mało docenianą Kathryn Hahn, Will’a Forte czy Rhys’a Infansa.
A sam film? Jest śmieszny umiarkowanie, ale za to mądry, a to rekomensuje mi wszystkie potencjalnie dłużyzny, czy niedociągnięcia. To taka spokojna komedia dla dorosłego widza, który doceni doskonały scenariusz, równie świetną reżyserię i dobrych aktorów. Rewolucji nie będzie, ale przyjemnie spędzony czas owszem. To spokojne, przemyślane kino. Jak dla mnie idealne. Ale nastolatkowie niech lepiej trzymają się z daleka.
Marta Czabała
>>>powrót