Z daleka od wypożyczalni!

Silent Hill

Adaptacje komputerowe należą ostatnio do jednych z najbardziej popularnych produkcji hollywoodzkich. Po oszałamiającym sukcesie takich filmów jak chociażby Resident Evil i Starship Troopers producenci szukali coraz to nowych możliwości zarabiania pieniędzy. Przyszedł też czas na Silent Hill. Opowieść o przeklętym miasteczku to już klasyka dla wielbicieli gatunku. Trudno się więc dziwić, że ekranizacja była praktycznie gwarancją kasowego sukcesu.
 

Oto mamy więc opowieść o matce, której małoletnia córka cierpi na dziwną, podobną do epilepsji chorobę w wyniku której ma napady. W czasie ich trwania wymawia nazwę Sileni Hill. Przekonana, że właśnie to może uzdrowić jej dziecko, matka postanawia zabrać dziewczynkę do Sileni Hill. Wkrótce po przyjeździe ta znika. Zrozpaczona matka rozpoczyna wędrówkę po kolejnych domach aby odzyskać ukochaną córkę.

 

Nie wiem co chciał osiągnąć reżyser ale podejrzewam, że nawet on nie miał zamiaru wchodzić na jakąkolwiek głębię filmowego przesłania. Myślę, że chciał po prostu w wyznaczonym przez producentów czasie zmieścić maksymalną ilość krwi. A mamy jej tu tyle, że Sileni Hill to zdecydowanie pretendent do tytułu najkrwawszego filmu roku. Trup sieje się gęsto w różny, mniej lub bardziej (raczej mniej) wyrafinowany sposób. Naszej bohaterce towarzyszą snujące się wszędzie zombie, część wygląda jak mocno przeżute resztki czegoś co jeszcze kiedyś było człowiekiem lub też po prostu źle wyglądający ludzie. Wszystko przyozdobione jest mroczną, w tym wypadku zielono szarą scenerię, mającą chyba dać nastrój a w rzeczywistości tylko odstrasza nas od oglądania czegokolwiek. Podejrzewam, że nawet aktorzy nie byli w stanie oglądać tego na premierze.

 

Wszystkie te elementy po prostu odpychają od telewizora nawet tych, co oglądanie horrorów mają we krwi. Zaryzykuję stwierdzenie, że odpycha jeszcze bardziej niż swojego czasu druga, niezmiernie krwawa część filmu Blade. Ohyda. Tym co już obejrzeli radzę jak najszybciej zapomnieć, tym co o tym myśleli – radzę wypożyczyć coś zdecydowanie mniej krwawego i obrzydliwego.

 

Marta Czabała

 

P.S. Film obejrzałam na pirackiej kopii, w złej jakości. Chwała Bogu, bo gdyby jakość była dobra, mogłabym nie wyjść z obrzydzenia.

>>>powrót


 
Polityka Prywatności