Z daleka od wypożyczalni!

Edison

Po wielu próbach i bojach Edison nigdy nie trafił na ekrany naszych kin a został wypuszczony wyłącznie w wersji DVD. Nie szkodzi bo pomimo licznych gwiazd, sam scenariusz jest nudny, oklepany i miejscami irytujący. Ciężko się na to patrzy bo przy większych staraniach mógłby to być naprawdę dobry film.
 

Ten film zapowiadany był jako szumny wielkoekranowy debiut Justina Timberlaka. To właśnie on gra młodego dziennikarza, który odkrywa, że wysoko postawiona grupa szturmowa policj jest do cna skorumpowana.  W tym celu wraz ze swoim naczelnym oraz „ostatnim uczciwym prokuratorem” postanawia stawić czoła światu aby napisać historię swojego życia i wsadzić tych złych za zasłużone kraty.

 

Tyle jeśli chodzi o sens filmu. Reszta ginie w pompatycznych stwierdzeniach, rzucanych na wiatr tekstach i patriotycznym wypinaniu do przodu swojej amerykańskiej piersi. Krew leje się gęsto bo w mitycznym mieście Edison mało kto ma moralne zasady. Policjant przestał być użyteczny? Niech jego szef strzeli mu w głowę w biały dzień na posterunku a nikt nie wyciągnie z tego konsekwencji. Dziennikarz zawadza? Najlepiej pozbyć się go szybko, chociaż ten ucieka, z reguły zresztą… rowerem.

 

Mówić dalej? Powiem tylko, że wszystko umiejscowione jest w burej i nieciekawej scenerii, a jeśli oglądamy film w jasny i słoneczny dzień to znacznie ograniczy naszą widoczność. Niestety mimo beznadziejnego scenariusza w Edisonie zdecydowały się zagrać te największe z gwiazd, Kevin Spacey, Morgan Frejman czy Dylan McDermott. Justinowi Timberlakowi, ze względu na malutkie aktorskie doświadczenie wybaczam. Zresztą znacznie lepiej zrobi jeśli pozostanie przy tworzeniu muzyki.

 

Mówiąc szczerze nie znam nikogo, komu poleciłabym ten film. Ani to dla młodych ani starych, ani dla mężczyzn ani kobiet. Tak dla nikogo. Wiele jest już filmów o skorumpowanej policji. Sugeruję wybrać jeden z nich.

 

Marta Czabała

>>>powrót


 
Polityka Prywatności